Wymagane przez inwestorów okresy gwarancji są w Polsce za długie, a sumy gwarancyjne – zbyt wysokie. Utrudnia to wykonawcom przygotowanie się do realizacji inwestycji. Należy złagodzić wymagania w tym zakresie, niespotykane dziś w żadnym innym kraju europejskim – zaapelowali podczas debaty na Kongresie Infrastruktury Polskiej przedstawiciele sektora bankowego i ubezpieczeniowego.
Dyrektor programu „Infrastruktura, transport i logistyka” w Banku Gospodarstwa Krajowego Anna Łopaciuk przyznała, że – wobec wartości planowanych we wszystkich sektorach inwestycji – zaspokojenie potrzeb spółek budowlanych będzie dla branży finansowej dużym wyzwaniem. Wpływają na to dwa czynniki: ocena ryzyka branży oraz możliwości sektora finansowego.
Budowlanka – branża wysokiego ryzyka
– Kondycja branży nie jest dziś najlepsza. Rośnie odsetek spółek w upadłości, maleją backlogi, bo brakuje przetargów, coraz więcej kredytów i zobowiązań jest przeterminowanych (branża budowlana jest pod tym względem w czołówce). To wszystko nie zachęca banków do współpracy z sektorem – naszkicowała sytuację Łopaciuk. Istnieje nadzieja, że ulegnie to zmianie, gdy na rynku pojawią się nowe przetargi głównych zamawiających. Banki mają jednak powody, by nie być hurraoptymistyczne – skłania je do tego, jak stwierdziła przedstawicielka BGK, także widmo „górki” inwestycyjnej (okresy spiętrzenia inwestycji wiązały się dotychczas z problemami dla branży, choć innego rodzaju, niż występujące na przemian z nimi czasy niedoboru).
Podobną ocenę przedstawił zastępca Dyrektora Biura Ubezpieczeń Klientów Strategicznych i Lider Praktyki Finansowej w EIB Bartosz Tokarski. – Ubezpieczyciele chętnie oferują gwarancje, na których w długich okresach doskonale zarabiają – ale w rynku budowlanym wciąż upatrują zwiększonego ryzyka, wywołanego zazwyczaj „klęską urodzaju”. Wysyp kontraktów z reguły kończył się wypłatą odszkodowań, równych mniej więcej wartości pobranych składek – podkreślił.
– Co do zasady poziom szkodowości w sektorze budowlanym wynosi niespełna 20%: jeśli na rynek wpływa ok. 600 mln zł składki, wypłata odszkodowań wynosi ok. 100 mln zł. Pojedyncze duże firmy budowlane mają jednak limity liczone w miliardach. Upadek jednego dużego podmiotu może więc wywołać klęskę na całym rynku – a temu każdy zarządzający w firmie ubezpieczeniowej chce zapobiec, stąd selektywne podejście do wyboru kontrahentów. Ci z doskonałym standingiem mają nadmiar finansowania, ci z gorszym mają problem z pozyskaniem jakichkolwiek gwarancji – uzupełnił Tokarski.
Jak (i czy) rozłożyć inwestycje w czasie?
Pod koniec 2022 r. (nowszych danych brak) zaangażowanie finansowe banków w sektor budowlany wynosiło 77 mld zł. – To niedużo. Biorąc pod uwagę wartość inwestycji czekających na realizację oraz wymagany średni poziom gwarancji – 5, 10, a czasem 20% tytułem gwarancji należytego wykonania, a do tego gwarancję zwrotu zaliczek – dociążenie sektora finansowego będzie ogromne. Bank zarządza ryzykami: jeśli chcemy zwiększać zaangażowanie w branżę bardziej ryzykowną, powinniśmy równoważyć to zaangażowaniem w inne, mniej ryzykowne sektory. To ostatnie tymczasem na razie nie rośnie – przestrzegła Łopaciuk. Co gorsza, kredyt inwestycyjny sektora bankowego spada – a więc udział sektorów ryzykownych rośnie.
Oprócz „wąskiego gardła” po stronie banków będziemy mieli do czynienia z ograniczonym potencjałem wykonawców. – To wykonawca musi najpierw mieć potencjał wykonawczy, by przyjść z nim do instytucji finansującej. Na ile deklaracje co do inwestycji przekują się na realne przetargi? Ile postępowań i w którym momencie zostanie ogłoszonych? – pytała reprezentantka BGK. Według jej przewidywań najszybciej trafią na rynek te finansowane ze środków Funduszu Odbudowy i ujęte w KPO.
– Te wchodzące w skład długoterminowych planów być może będą przesuwane – stwierdziła, zaznaczając, że ma na myśli nie tylko inwestycje drogowe i kolejowe, ale też CPK, porty bałtyckie, elektrownię jądrową czy morską energetykę wiatrową. – Pozwoli to rozładować kumulację, ale wyzwanie jest i tak duże – podkreśliła. Odmienne zdanie wyrażali podczas innych debat niektórzy przedstawiciele wykonawców: np. zdaniem prezesa KZN Bieżanów Rafała Leszczyńskiego
„mówienie o górkach utrudnia powrót do normalności”.
Wystarczy 7 lat gwarancji
Realizacja inwestycji nie będzie możliwa, jeśli potencjalni wykonawcy nie uzyskają gwarancji finansowych. – Co zrobić, by pomóc sektorowi i spółkom? Należy się zastanowić nad kryteriami zabezpieczenia należytego wykonania kontraktu – zarówno poziomu zabezpieczenia, jak i długości gwarancji. Sektor finansowy od jesieni ubiegłego roku dostrzega bardzo negatywne tendencje w tym zakresie: gwarancja bywa wydłużana ponad 10 lat. Tak długie okresy są niespotykane w innych krajach: wartość standardowa to 7 lat – przekonywała Łopaciuk.
W odpowiedzi na częsty argument dbałości o jakość stwierdziła, że problemy jakościowe czy techniczne powinny być rozwiązywane innymi narzędziami, niż zabezpieczenie finansowe. – W przeciwnym razie będzie to miało implikacje dla dostępności finansowania. Instytucji finansowych zdolnych do udzielenia tak długich gwarancji jest zarówno na rynku polskim, jak i europejskim rynku bardzo niewiele – zwróciła uwagę.
Na razie „idziemy w złą stronę”
W przypadku spółek budowlanych jednym z głównych zabezpieczeń jest cesja z kontraktu. – Również tu widzimy negatywne trendy, dotyczące crossowego potrącania wierzytelności z kontraktów przez zamawiających. Różne zapisy powodują, że nie jesteśmy w stanie ocenić wartości ekonomicznej takiej cesji, co jeszcze bardziej zwiększa brak skłonności do udzielania gwarancji. Idziemy w złą stronę. Zastanówmy się nad kryteriami kontraktowymi, które ułatwią spółkom budowlanym pozyskać finansowania i gwarancji – wzywała przedstawicielka BGK.
W zakresie zabezpieczenia dla wykonawców ubezpieczyciele pełnią funkcję uzupełniającą wobec banków. Proporcja w zakresie wystawiania gwarancji dla kontraktów między nimi a bankami wynosi ok. 40:60. – Kluczowe dla zmiany na lepsze jest wystandaryzowanie wymogów GDDKiA i PKP PLK: rezygnacja z egzotycznych w skali Europy bardzo długich okresów gwarancji. Po pierwsze, kosztują one nadmiernie, a po drugie, są mało dostępne – argumentował przedstawiciel EIB. Zachęcił też do zastanowienia, czy cena i gwarancja są rzeczywiście najlepszymi kryteriami oceny ofert. – 18-letni okres gwarancji jakości wydaje się kuriozalny – na rynkach zagranicznych dostajemy pytania: po co to komu? Poszukajmy racjonalnych rozwiązań w zakresie kryteriów jakościowych. Bardzo pomogłoby to w zdobywaniu finansowania dla kontraktów – stwierdził Tokarski.