Interesy zamawiających i zadomowionych na rynku firm są częściowo sprzeczne. Wprowadzanie certyfikacji na polskim rynku inwestycji infrastrukturalnym powinno przebiegać stopniowo i uwzględniać charakter poszczególnych branż. Nie należy przy tym uważać jej za cudowny lek na wszystkie problemy – uznali uczestnicy dyskusji podczas Kongresu Kolejowego.
Doradca ds. Praktyki Infrastruktury i Energetyki w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka (DZP) dr Wojciech Hartung przypomniał, że prawo to jeden z instrumentów reagowania na zmieniające się okoliczności. – Czasy zmieniają się na mniej bezpieczne, konieczne są zatem nowe rozwiązania chroniące infrastrukturę – zwłaszcza tę krytyczną, wrażliwą z definicji – uzasadnił. Choć Polska jako kraj frontowy jest pod tym względem szczególnie narażona, problem jest zauważany w całej Unii Europejskiej. – Prawo unijne już dziś dostrzega problem nierówności między wykonawcami z UE a tymi spoza niej. To na poziomie UE jest wprowadzanych wiele rozwiązań już oddziałujących na nasz rynek, takie jak rozporządzenie o subsydiach zagranicznych, które miałoby zastosowanie właśnie przy infrastrukturze krytycznej – poinformował.
W Polsce nowelizacja Prawa Zamówień Publicznych wprowadziła pojęcie „polityki zakupowej”. – Ograniczanie dostępu do rynku lub jego brak powinno być częścią takiej właśnie polityki lub strategii – zasugerował dr Hartung.
UZP: Już dziś ofert jest za mało
Prezes Urzędu Zamówień Publicznych Hubert Nowak zwrócił uwagę, że dobro rynku jako całości oraz partykularne interesy poszczególnych inwestorów bywają ze sobą sprzeczne. – Z punktu widzenia rynku trzeba chronić go poprzez certyfikację, zamawiający mają jednak inną perspektywę. Ich główną obawą jest, czy oferty w ogóle będą i czy zmieszczą się w budżecie, a także jakość prac i wykonanie ich w terminie. W ostatnich latach oferenci składają średnio 2,25 – 2,5 oferty na postępowanie. W branży budowlanej ten wskaźnik jest tylko nieco wyższy – wynosi ok. 3. Wiele z nich podlega jeszcze odrzuceniu – zaznaczył.
Dylemat, czy wobec tego należy tworzyć nowe bariery, czy raczej otwierać rynek – a jeśli tak, to w jakim zakresie (na zagranicznych pracowników, firmy wykonawcze czy proponowane przez nie rozwiązania) – nie został jeszcze ogólnie rozstrzygnięty. Być może ograniczenia powinny zostać wprowadzone tylko w niektórych branżach. – Ochrona rynku powinna dotyczyć przede wszystkim infrastruktury krytycznej i związanej z bezpieczeństwem, również tym informatycznym – uznał. Szef UZP stwierdził, że nie jest zwolennikiem certyfikacji, jednak jeśli miałaby ona zostać wprowadzona – należałoby zacząć od określenia konkretnego problemu do naprawienia i elementów procesu przetargowego do uregulowania.
Ewolucja zamiast rewolucji
Z prezesem Urzędu zgodził się prawnik z kancelarii DZP. – Jeśli certyfikacja ma mieć sens, powinno się zacząć od ustalenia wymagań dla konkretnych rodzajów inwestycji. Zakładamy, że warunki udziału w postępowaniu nie mogą być za wysokie – ale upieram się, że powinny być adekwatne, czyli gwarantować wybór wykonawcy z kompetencjami. Stawianie zbyt niskich warunków jest niedopuszczalne – podkreślił.
Jak ocenił dr Hartung, certyfikaty nie rozwiążą problemu niedociągnięć na rynku zamówień publicznych. – To, co działa w innych krajach UE, nie musi się sprawdzić w Polsce: PZP w poszczególnych państwach bywa bardzo zróżnicowane. Nie zawsze czerpanie wzorców ma więc sens. Główny problem to określenie centyli. Działajmy metodą małych kroków: zacznijmy od jednej branży i przyglądajmy się efektom – zaproponował prawnik. Jak dodał, niewielka liczba ofert może wynikać nie z ograniczeń na rynku, ale ze zbyt niskich budżetów zamawiających lub z niewłaściwego kształtu umów.
Infra Silesia: Unikajmy skrajności
Prezes Infra Silesia Paweł Wac uznał polski rynek budowlany za najbardziej liberalny w UE. Taki stan ma swoje wady, które wprowadzenie certyfikacji mogłoby rozwiązać. – Inicjatorem dyskusji na ten temat był jeden z największych zamawiających – GDDKiA. Dyrekcja miała wiele problemów z wykonawcami, którzy nie kończyli swoich inwestycji. Zbyt niskie wymagania sprawiły, że na polski rynek wchodziło wiele firm z Azji bez potencjału lokalnego. Zdarzają się wśród nich firmy „teczkowe” – stwierdził Wac.
Certyfikacja nie powinna jednak zachwiać konkurencją ani betonować rynku. – Dobrze, że po pierwszych, radykalnych postulatach twardej certyfikacji z „czarną listą” autorzy projektu z lipca poszli w stronę modelu ewolucyjnego. Projekt przewiduje uproszczenie ubiegania się o zamówienie, ograniczenie biurokracji, zwiększenie przejrzystości oraz obowiązek certyfikacji raz na 3 lata – kontynuował prezes Infra Silesia. Poważniejszą zmianą ma być wprowadzenie kategorii wymogów i poziomów zdolności (choć na razie nie wiadomo, ile ich będzie – określą to rozporządzenia wykonawcze). – Wykonawca w pewnym sensie byłby odciążony od certyfikacji, a zamawiający miałby szansę otrzymać wiele ofert. Czy jednak nowa większość sejmowa będzie chciała to kontynuować? – zastanawiał się Wac.
Cel: pomagać rosnąć krajowym firmom
– Nie łączyłabym certyfikacji z ochroną rynku: mamy za dużo rozbieżnych interesów – stwierdziła adwokat z dziedziny zamówień publicznych i FIDIC Agnieszka Zaborowska. Zwróciła uwagę, że w polskim PZP pozycja zamawiającego pozostaje dominująca. Ustawodawca powinien kształtować przepisy tak, by sprzyjały transferowi technologii. – Choć otrzymujemy bardzo dużo ofert zagranicznych, po podpisaniu umowy podwykonawcami są firmy polskie. Czy zagraniczny know-how zostaje u nas? Czy polscy podwykonawcy mają możliwość czerpania z doświadczeń zagranicznych i stawania się wykonawcami? Z doświadczenia wynika, że, niestety, nie uczymy się – i to nie dlatego, że nie chcemy. Jak chronić naszego wykonawcę tak, by mógł się rozwijać, a jak najwięcej zysku zostawało w Polsce? – zastanawiała się prawniczka.
Również polskich wykonawców za granicą jest wciąż mało, co – zdaniem mec. Zaborowskiej – świadczy o tym, że dotychczasowe ułatwienia są niewystarczające. Z drugiej strony problemem są często nie przepisy, ale mentalność osób tworzących specyfikacje. – Warunki przetargu często bywają nieadekwatne: np. zbyt wysokie OC faworyzuje firmy z dużym kapitałem. Nie ma jednak złotej, generalnej reguły – i nie da się sformułować uniwersalnych wytycznych. Dobrze, że kładzie się nacisk na szkolenie administracji rządowej i samorządowej, by podchodzili do zamówień nieszablonowo – zaznaczyła. Według mec. Zaborowskiej przy wprowadzaniu nowych regulacji trzeba brać pod uwagę zarówno potrzebę pewności i stabilizacji (szczególnie ważną dla małych i średnich przedsiębiorców), jak i konieczność sprawdzenia działania systemu po zmianach przez wiele miesięcy.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem
zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów
zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji
handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu
w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z
siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.