Dziś, 28 czerwca, we włoskiej miejscowości Genua wysadzono dwa pozostałe filary mostu, który w sierpniu 2018 roku zawalił się w czasie szczytu komunikacyjnego. W katastrofie zginęły 43 osoby.
Wysadzonych zostało 20 tys. m3 materiałów budowlanych. To spowodowało duże stężenie pyłów w powietrzy w okolicy. Może być to szczególnie uciążliwe z uwagi na panujące wysokie temperatury. Z tego powody, w ramach przygotowań, z terenów znajdujących się w pobliżu konstrukcji ewakuowano niemal 3,5 tys. osób, które mieszkają w odległości ok. 300-400 metrów od niej.
Nowy most ma być gotowy w 2020 roku. Zrealizuje go konsorcjum, którego liderem jest firm Salini Impregilo, a koszty mają sięgnąć ok. 200 mln euro. Jak pisaliśmy we wrześniu ubiegłego do jego zaprojektowania zgłosił się pochodzący z Genui słynny architekt Renzo Piano. Włoch zadeklarował, że zrobi to charytatywnie (
więcej na ten temat pisaliśmy tutaj).
Katastrofa w Genui
Wiadukt w Genui zawalił się podczas burzy 14 sierpnia br. w godzinach szczytu, kiedy był bardzo mocno obciążony. W momencie katastrofy na obiekcie znajdowało się ok. 30 samochodów. Sam obiekt znajdował się w ciągu autostrady A10 i powstał w latach sześćdziesiątych XX wieku. Zaprojektował go Riccardo Morandi. Miał on ponad 1 km długości i przechodził nad potokiem Polcevera między dzielnicami Sampierdarena i Cornigliano. Część, która uległa zawaleniu ma ok. 100 m.
Powodem zawalenia się obiektu najprawdopodobniej był zły stan techniczny, ale mogła być to również sama jego konstrukcja. Na świecie w niewielu miejscach budowano wiadukty w taki sposób. Dodatkowo, jak podaje „Independent” – o ryzyku związanym z nadmierną korozją mówił już ok. 40 lat temu projektant obiektu.
W 2016 roku wiadukt był odnawiany. Za jego utrzymanie odpowiadała firma z Mediolanu, która po katastrofie zapewniała, że infrastruktura była odpowiednio konserwowana i doglądana. Włoska prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, a całe wydarzenie wywołało globalne dyskusje na temat stanu obiektów mostowych.