Czy państwo i inżynierowie mogą mówić o partnerstwie, skoro jedna strona czeka dwa lata na odbiór dokumentacji, a druga karze za każdy dzień zwłoki? W trakcie debaty podczas Kongresu Projektantów i Inżynierów padły mocne słowa, ale i konkretne propozycje zmian. Branża projektowa wzywa do dialogu i równowagi w relacjach z sektorem publicznym – i wygląda na to, że ten głos będzie słyszalny.
Czy umowy pomiędzy sektorem publicznym i projektantami oraz inżynierami są partnerskie? Czego oczekują poszczególne strony? W debacie podczas
Kongresu Projektantów i Inżynierów przedstawiciele branży projektowej oraz zamawiających z sektora publicznego przedstawili swoją wizję obecnej współpracy i nadzieję na przyszłość.
Projektanci liczą na sprawność w działaniu
Prezes zarządu IVIA Andrzej Kula wskazał, iż jego firma ma podpisanych kilkanaście umów z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, z czego wiele z nich pochodzi z lat 2020-2021. Jego zdaniem jednak problemem są przeciągające się uzgodnienia.
– Takie współprace są podpisywane na cztery lata. Sam odbiór Zespołów Oceny Przedsięwzięć Inwestycyjnych od czasów zgłoszenia materiałów na ZOPI, później do czasu aż odbędzie się Komisja Oceny Przedsięwzięć Inwestycyjnych ostatnio to jest ponad rok czasu. W tych umowach odbiór komisyjny dokumentacji projektowych odbywa się dwukrotnie. Same odbiory ZOPI i KOPI to są dwa lata. Musimy coś z tym zrobić – zaapelował.
Zwrócił również uwagę, że projektanci często oczekują na otrzymanie protokołu, z uwagi na to, że prace projektowe się przez to przeciągają, a w międzyczasie pojawią się nowe pomysły, w związku z czym niezbędna jest cierpliwości po stronie wykonawców.
– W samym kontekście umów projektowych, jeśli podpisujemy harmonogram i jedna strona jest karana za każdy dzień zwłoki, a druga może przedłużyć nawet o rok czasu, nie jest to dla nas komfortowe postępowanie. Wiele firm projektowych się już wycofuje ze składanie ofert dla GDDKiA z racji tego braku pewności. Ta długość procesu projektowego to są nasze koszty. Jesteśmy gotowi usprawnić proces, przyspieszyć proces poprzez organizację, mamy doświadczonych projektantów, nowe technologie, jesteśmy gotowi – oznajmił Kula.
Pełniący obowiązki Generalnego Dyrektora GDDKiA Paweł Woźniak przekonywał jednak, że nie jest to wina zamawiających, a warunków, na które nie mają wpływu, jak chociażby uwarunkowania społeczne lub środowiskowe.
– Pewne uzgodnienia między instytucjami są niezależne od nas i też jesteśmy poniekąd zakładnikami , bo też mamy terminy umów i harmonogramów, a widzimy, że administracja czasem nie wyrabia i projekty przeciągają się w czasie z przyczyn niezależnych od nas i od państwa – zdradził.
Dodał, że podjęte zostały działania, które mogą umożliwić przybliżenie tych realizacji, aby wesprzeć działanie projektantów i przyspieszyć procesy.
– Wczoraj podpisałem wzorcowy projekt umowy, która była wypracowana przez dwa lata w dialogu z branżą, ze Związkiem Ogólnopolskim Projektantów i Inżynierów. Te uzgodnienia, które zawarte są w umowie, pozwolą w jakimś stopniu zminimalizować albo wykluczyć ryzyka po stronie projektantów. Są tam zapisy o możliwych zmianach, będzie zarządzanie zmianą, rozliczanie. Nie będzie tak, że ryzyko jest całkowicie po stronie projektantów. W nowych postępowaniach przetargowych ten wzorzec będzie się pojawiał – obiecał przedstawiciel GDDKiA.
Partnerstwo nie istnieje?
Odnosząc się do kwestii partnerstwa pomiędzy sektorem publicznym a inżynierami i projektantami, Marek Rytlewski – przewodniczący rady Związku Ogólnopolskiego Projektantów i Inżynierów oraz prezes zarządu Transprojekt Gdański – zauważył, że jest różnica w partnerstwie w zależności, czy chodzi o projektowanie, czy nadzór. Dostrzegł, że zamawiający zaczęli w lepszy sposób traktować projektantów i w tej materii wszystko idzie w dobrą stronę.
– Różnica w stosunku do nadzorów jest kolosalna. Jeśli uznać, że woźnica i koń są partnerami, to tak. My się na to godzimy, natomiast, czy tam jest partnerstwo? Może nie musi być. Powinniśmy się pogodzić z tym, że państwo założyliście jakiś czas temu, że nie chcecie niezależnego inżyniera. Jesteście inwestorem, to są wasze pieniądze, macie prawo wybrać taką formułę, jaka wam pasuje, ale nie mówmy o zależności, bo o tym nie ma tu mowy – przekonywał, zwracając się do przedstawicieli resortu i Generalnej Dyrekcji, zwracając również uwagę, że obecny model pozwala na największe zyski dla przedstawicieli strony prawnej.
Sekretarz Stanu w Ministerstwie Infrastruktury Stanisław Bukowiec przyznał, że dostrzega problem w braku konsultacji i utrudnionych relacji, który jest obecny w branży od bardzo dawna.
– Ze zgrozą się dowiaduję, że przez lata różne podmioty nawet ze sobą nie rozmawiały w trakcie realizacji zadań. Dyrektorzy oddziałów nawet ze sobą nie rozmawiali, a mieli problemy, które dotyczyły ważnych inwestycji. Trzeba, w ramach prawnych, zgodnie z przepisami, podchodzić do zadania w taki sposób, aby grosz publiczny nie szedł na rozprawy i prawników – zaapelował.
Za przykład zmiany nastawienia w tej kwestii wskazał
Wschodnią Obwodnicę Warszawy, gdzie „po latach brnięcia w sprawy sądowe,
GDDKiA to przecięła”.
– Uważamy, że trzeba znaleźć takie rozwiązanie, które będzie droższe, ale może tę inwestycję ruszy. Sprawa tunelu brnęła w ślepy zaułek. Chcemy rozmawiać z każdym podmiotem, z każdą instytucją, stroną, która jest zaangażowana w proces inwestycyjny i przygotowawczy, po to, by inwestycje były organizowane taniej – oznajmił wiceminister.
Dodał, że obecny rząd stara się uporządkować zaległe sprawy i jest gotów na współpracę oraz propozycje środowiskowe m.in. w sprawie wschodniej obwodnicy Warszawy czy
Beskidzkiej Drogi Integracyjnej.
Wizja ta spodobała się przedstawicielem projektantów. Andrzej Kula zasugerował, że „dobrym pomysłem byłby okrągły stół z firmami projektowymi w zakresie starych umów”.
Również Paweł Woźniak przyznał, że problem ten jest widoczny w Generalnej Dyrekcji, która stara się go rozwiązać.
– Umowy o nadzór to tematyka dosyć złożona i nie jest prosta do uzgodnienia. Widzimy problem. Nie jest tak, że zostawiamy to, żeby samo sobie funkcjonowało. Rzuciłem hasło, by zrobić forum inwestycyjne w szerszym gronie. Chcemy stworzyć jedno forum, gdzie złapalibyśmy sprawy trudne dla nas i ciężkie do ustalenia. Mamy problemy kadrowe, mamy niedostatek inżynierów - widzimy potrzebę forów i będziemy do nich dążyć – zapowiedział.