Wczoraj ujawniono, że w uruchomionym w połowie zeszłego roku porcie, który nie działa od grudnia, pękają nie tylko końcówki pasa startowego, ale również droga kołowania samolotów. To niebezpieczne dla samolotów, bo ich silniki mogłyby zassać drobne kamyki, co grozi katastrofą, jaka miała miejsce w 2000 roku. Wówczas w wypadku Concorde'a linii Air France zginęło 113 osób, a doszło do niego z powodu leżącego na pasie kawałka metalu. Przedziurawił on oponę maszyny podczas jej startu z paryskiego lotniska. W następstwie szczątki opony uszkodziły zbiornik z paliwem i wywołały pożar samolotu.
Edyta Mikołajczyk, doradca zarządu portu w Modlinie przyznaje, że wymiany wymaga kilka płyt. I zapewnia, że sprawą zajmie się wykonawca – firma Erbud. Piotr Okieńczyc, prezes modlińskiego portu dodał, że lotnisko będzie mogło zacząć działać w czerwcu. Według niego argumentacja Erbudu, dotycząca tego, że wylanie końcówek pasa z betonu cementowego byłoby zbyt czasochłonne, jest bezpodstawna. Budowlańcy przekonują do tzw. betonu asfaltowego, ponieważ według nich jest to szybsza metoda.
Władze województwa stoją po stronie przedstawicieli lotniska. Nie planują zmieniać jego zarządu. To nie podoba się działaczom Warszawskiego Forum Lewicy, stowarzyszenia powołanego przez Federację Młodych Socjaldemokratów, Ruchu Palikota i Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. Samorządowcom z Mazowsza podarowali dywan i trzepaczkę – jako symbol zamiatania sprawy Modlina pod dywan. Złożyli również ironiczny wniosek o nadanie lotnisku imienia Adama Struzika, marszałka województwa.