Rynek Infrastruktury
Marzena Piszczek, wiceprezes PGE EJ1, spółki odpowiedzialnej za przygotowanie i budowę elektrowni powiedziała, że finansowanie jest dziś najpoważniejszym problemem przy prowadzeniu inwestycji jądrowych. – Rozbiło się już o niego wiele bardzo dobrych projektów, na przykład w Bułgarii i na Litwie – wyliczała Piszczek.
Według programu polskiej energetyki jądrowej faza budowy i podłączenia elektrowni do sieci zacznie się w 2019 roku i potrwa pięć lat. Pieniądze powinny być zorganizowane w tym i przyszłym roku. Zwłaszcza, że w przypadku polskiego projektu plan zakłada pozyskanie partnera strategicznego, który zaoferuje technologię, finansowanie oraz usługi operacyjno-utrzymaniowe.
Marzena Piszczek nie ukrywała, że widoczny jest dysonans między oczekiwaniami spółki, a możliwościami rynku. Chodzi głównie o czas finansowania. Krajowy rynek obligacji oferuje maksymalnie 10 lat, międzynarodowy 15, a potrzebne jest finansowanie na minimum 18 lat. Banki komercyjne nie wchodzą w takiej sytuacji w grę, gdyż, jak wynika z analiz PGE, ich udział w projektach atomowych nie jest znaczący w innych krajach.
Koszt budowy jednej elektrowni atomowej jest szacowany na 50 mld zł, dwóch na 100 mld zł, co daje koszt budowy 1 MW na poziomie około 4 mln euro. Według wiceprezes PGE EJ1 znaczącą rolę w finasowaniu inwestycji mogą odegrać zagraniczne agencje kredytów eksportowych, które będą wspierać dostawców dla polskiego projektu.
Ponadto, ciężar pozyskania finansowania spoczywa też na spółce matce – PGE, która wciągnęła już do współpracy trzy inne państwowe firmy – KGHM, Tauron i Eneę. Te obejmą po 10 procent udziałów we wspólnej z PGE spółce celowej, budującej elektrownię – Ta struktura własnościowa daje obraz naszego podejścia do minimalnego progu zaangażowania, który wyznaczymy inwestorowi strategicznemu – mówiła Piszczek.
Konrad Świrski, koordynator ds. energetyki jądrowej na Politechnice Warszawskiej mówi, że w całej Europie inwestorzy wycofują się z projektów wytwórczych, gdyż nie mają gwarancji ceny energii, ani wolumenu, który będą sprzedawać. – Dlatego rekomendowałbym proste skopiowanie brytyjskiego systemu kontraktów różnicowych – proponuje Świrski.