Paweł Wrabec: ZUE działa już na rynku od niemal ćwierć wieku. Co Pan jako jej założyciel i prezes uznaje za największe jej osiągnięcie?
Wiesław Nowak: Gdy zakładałem ZUE w 1991 roku spółka wraz ze mną zatrudniała dwie osoby, dziś w całej grupie pracuje ich ponad 800. Z tego jestem szczególnie dumny, a jest to aspekt, który w Polsce jest słabo doceniany. Oczywiście, zyski też są istotne - bez nich nie byłoby firmy - ale zarabianie pieniędzy nigdy nie było dla mnie celem samym w sobie – liczy się to, co firma potrafi i czy daje zatrudnienie ludziom.
A co firmę wyróżnia na tle innych firm budowlanych?
Sądzę, że jej specjalizacja. ZUE od samego początku konsekwentnie rozwija kompetencje w infrastrukturze szynowej. Zaczynaliśmy od infrastruktury miejskiej i tutaj potrafimy robić wszystko, od zaprojektowania do wybudowania i utrzymania wszystkich segmentów infrastruktury - torowisk, trakcji, podstacji trakcyjnych, armatury około-torowej. Z czasem weszliśmy w segment infrastruktury kolejowej. Początkowo działaliśmy tylko w zakresie trakcji kolejowych, gdzie z powodzeniem mogliśmy wykorzystać nasze dotychczasowe doświadczenia i umiejętności nabyte dzięki realizacji inwestycji miejskich. W 2009 roku kupiliśmy od Skarbu Państwa Przedsiębiorstwo Robót Komunikacyjnych w Krakowie, firmę z ponad 60-letnim stażem na kolei. Dzięki temu przejęciu oferujemy obecnie kompleksowe usługi również w tym segmencie rynku infrastruktury. Ta akwizycja miała dla ZUE strategiczne znaczenie także dlatego, że oznaczała radykalne zwiększenie skali prowadzonego biznesu - realizacja nowej linii tramwajowej o długości 5 km jest dużą miejską inwestycją, jednak zbudowanie takiego samego odcinka linii kolejowej nie stanowi już niczego nadzwyczajnego.
Co wam specjalizacja konkretnie daje?
Jej znaczenie jest wielowymiarowe. Po pierwsze daje nam względną niezależność – jesteśmy w stanie samodzielnie realizować wiele zadań, bez konieczności wynajmowania podwykonawców, dzięki czemu jesteśmy w dość komfortowej pozycji rynkowej. Ponadto, w sytuacjach, gdy to ZUE znajduje się w roli podwykonawcy, główny wykonawca jeśli nie musi, to chce się z nami liczyć, traktuje nas po partnersku, zdając sobie sprawę z naszego potencjału. Po trzecie wreszcie, ta stosunkowo wąska specjalizacja pozwala nam teraz myśleć o rozwoju technologicznym. W Krakowie nie tylko zbudowaliśmy linie tramwajowe, ale zajmujemy się również ich utrzymywaniem. Zdobytą wiedzę i doświadczenie możemy teraz wykorzystać np. opracowując i testując nowe patenty i materiały.
Jak wygląda wasz portfel zamówień i jakie są proporcje między poszczególnymi rodzajami aktywności?
Jesteśmy obecnie w sytuacji, którą osobiście uznaję za dobrą. Pieniądze płynące z Unii Europejskiej gwarantują zlecenia w infrastrukturze kolejowej i miejskiej. Jestem jednak świadomy tego, że czasy nadzwyczajnej koniunktury się skończą, dlatego dywersyfikując swoją działalność ZUE weszło w segment infrastruktury energetycznej. Pozyskaliśmy zlecenia także poza granicami Polski. Nasz portfel zamówień przekracza miliard złotych, a bylibyśmy w stanie realizować drugie tyle. Tego marginesu by dziś nie było, gdybyśmy ulegali presji najniższej ceny. Konsekwentnie pilnujemy, by realizowane przez nas kontrakty były rentowne.
Czy właśnie z powodu tej presji biuro projektowe szuka zleceń w Bułgarii i w Afryce?
Nie chcemy rezygnować z własnego biura projektowego, zwłaszcza, że większość zadań publicznych w naszym kraju realizowanych jest w formule „projektuj i buduj”. Ze względu na optymalizację kosztów lepiej jest zdać się na własnych projektantów. Owszem, szukamy dla naszego biura dodatkowych zleceń za granicą bowiem od pewnego czasu przetargi projektowe ogłaszane przez inwestorów publicznych realizowane są poniżej kosztów realizacji. Wybierają oni oferty, w których zaproponowana cena ledwo pokrywa ceny map i dokonywanych pomiarów geodezyjnych, a już w żadnym wypadku nie pokrywa prac projektowych. Żywię jednak głębokie przekonanie, że warunkiem dobrze przeprowadzonej inwestycji jest dobry projekt i wierzę, że mimo wszystko, rynek projektowy będzie miał swój renesans.
A co musi się stać by z dyktatem najniższej ceny wreszcie zerwać? Czy nowelizacja pzp to wreszcie zmieni?
Nie jest prawdą, że wykonawcy przeciwni są stosowaniu w postępowaniu przetargowym kryterium najniższej ceny. Domagają się jedynie od zamawiających, by przy jego stosowaniu zachowywać zdrowy rozsądek. Wystarczy aby zamawiający przy ocenie wiarygodności składanych ofert trzymał się rzetelnie opracowanego kosztorysu inwestorskiego oraz, by wraz z wykonawcą przestrzegali zapisów FIDIC. Jest tam przecież mowa o tym, że realizacja inwestycji powinna być oparta na dialogu i współpracy - zadaniem wykonawcy jest należyte wykonanie powierzonych mu prac, a zamawiającego uczciwa zapłata za wszystkie zrealizowane, również te nieprzewidziane, roboty. Moim zdaniem sama zmiana pzp niewiele tu pomoże. Uważam, że ustawa ta była już tyle razy zmieniana, że dla przejrzystości procesu inwestycyjnego powinna być napisana od nowa.
Redakcja portalu „RynekInfrastruktury.pl” przy współpracy ze Stowarzyszeniem „Inicjatywa dla Infrastruktury” postanowiła uhonorować ZUE oraz jej prezesa za przyczynianie się do rozwoju polskiej infrastruktury oraz liczne sukcesy odnoszone na rynku budowlanym. Wyróżnienie dla spółki zostanie wręczone 4 listopada podczas uroczystego bankietu, poprzedzającego Kongres Infrastruktury Polskiej, który odbędzie się 5 listopada w Krakowie.