Mariusz W.
Taksimafia grasuje na Lotnisku Chopina od lat, ale dopiero w tym roku władze lotniska postawiły na głośną walkę z nieuczciwymi naciągaczami. W terminalu pojawiły się więc plakaty czy ulotki z numerami rekomendowanych taksówek, które mają postój przed terminalem. Na podłodze przyklejono strzałki z napisem „rekomendowane taxi”. Jak twierdzi „GW”, działania te nie przynoszą rezultatów, ponieważ niewielu pasażerów zwraca na nie uwagę. Co więcej, według dziennikarzy „GW” Służby Ochrony Lotniska udają, że tego nie widzą. Dział marketingu broni się twierdząc, że w hali przylotów może przebywać każdy.
Dziennikarz „GW” postanowił porozmawiać na temat taksimafii z Michałem Marcem, dyrektorem naczelnym Przedsiębiorstwa Państwowego „Porty Lotnicze”. Pojawiły się pytania dotyczące bezczynności straży lotniskowej, o to, dlaczego w hali przylotów pracownik lotniska nie może przestrzegać złowionych podróżnych. Radosław Żuk, dyrektor biura PR przyznał, że pseudotaksówkarze grozili funkcjonariuszom, którzy podejmowali interwencje, dlatego rozmowie z Marcem pojawiło się również pytane o to, dlaczego lotnisko dało się zastraszyć „bandzie cwaniaków”.
Jak twierdzi dziennikarz „GW” Michał Marzec poinformował go, że na lotnisku pracują kobiety w ciąży, a jasnych komunikatów, żeby uważać na nagabywaczy nie będzie, bo stawia to w złym świetle Warszawę. Marzec w rozmowie z „GW” stwierdził także, że lotnisko nie jest od ścigania przestępstw gospodarczych. Rozmowa była jednak autoryzowana w ten sposób, że dziennikarz swojego wywiadu nie poznał. Zniknęły z niej, bądź zostały zamienione niektóre pytania, pojawiły się natomiast nowe, wraz z gotowymi odpowiedziami – czytamy w „GW”.