Według Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego wykonane od końca grudnia doraźne naprawy łuszczących się betonowych fragmentów pasa są niewystarczające, a na drodze startowej widać nowe spękania.
By przewoźnicy mogli wrócić na podwarszawskie lotnisko, konieczna będzie całkowita wymiana uszkodzonych fragmentów pasa. Prace będzie można rozpocząć dopiero przy dodatnich temperaturach.
Przedstawiciele Erbudu i władz Modlina ustalają, jakiej technologii użyć przy naprawie progów pasa. Według Erbudu dobrym rozwiązaniem byłoby użycie zamiast betonu, tak zwanego asfaltobetonu. Wówczas po ułożeniu nowej warstwy nie trzeba będzie czekać miesiąca na to, by nawierzchnia „dojrzała”, a na naprawę wystarczyłoby 10 dni bez mrozu. Beton jest jednak o wiele mocniejszy.
Władze Modlina winą za uszkodzenia pasa obarczają jego wykonawcę, firmę Erbud, która ich zdaniem popełniła błędy przy budowie. Generalny wykonawca twierdzi jednak, że to lotnisko utrudniało pracę przy bieżącym utrzymaniu pasa I stosowało uszkadzające nawierzchnię chemikalia. Koszty naprawy poniesie podwykonawca Erbudu, czeska firma DSH.
Według wiceprezesa lotniska w Modlinie droga startowa była cały czas użytkowana w sposób zgodny z zaleceniem Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Zatrudniono osoby do obserwacji drogi startowej oraz zakupiono specjalne urządzenia do czyszczenia pasa. Danił przyznaje, że zgodnie z ekspertyzami spękania nawierzchni, które doprowadziły do zamknięcia fragmentu pasa w grudniu, mogły występować, ale miały one się pojawiać nieznacznie i w przeciągu 3-4 lat, a nie po nadejściu pierwszych mrozów.