Arek Kowalczyk
Rozważając możliwe scenariusze Strupczewski przypomina, że Światowa Organizacja Zdrowia WHO - a więc organizacja ONZ zupełnie niezależna od energetyki jądrowej - oraz Komitet Naukowy ONZ ds. Skutków Promieniowania Jądrowego stwierdziły, że osoba najbardziej narażona (małe dziecko) gdyby była cały czas w miejscowości o największym promieniowaniu (Iitate), której nie ewakuowano i przeżyła kolejne 4 miesiące w polu promieniowania ma w 89. roku życia szansę zachorowania na raka piersi zwiększoną z 29,04 proc. do 30,20 proc., czyli o 1 proc. - W innych miejscowościach szanse 'zwiększenia zachorowalności są pomijalnie małe – przekonuje ekspert.
- Po awarii reaktora z uszkodzeniem rdzenia pewna wielkość wycieku może występować, szczególnie po trzęsieniu ziemi, które mogło spowodować utratę szczelności reaktora. Energia wyzwolona podczas tego wstrząsu sejsmicznego odpowiada w przybliżeniu energii eksplozji 32 mld ton TNT (trotylu) - jest to ok. 600 więcej niż energia eksplozji najpotężniejszej bomby termojądrowej (50-58 Mt TNT, na poligonie Nowa Ziemia w ZSRR, 1961 r.), a tysiące razy więcej niż energia bomby zrzuconej na Hiroszimę – wyjaśnia w rozmowie z portalem „RynekInfrastruktury.pl” prof. Andrzej Strupczewski z Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku. - Spowodowało ono straszliwe zniszczenia, śmierć 19 000 ludzi, a o jego sile może świadczyć fakt, że spowodowało ono przesunięcie poziome na wschód największej wyspy Japonii o 4 m. Mogło też i uszkodzić konstrukcje EJ, lub osłabić je tak, że później utraciły szczelność. Przypomnijmy, że w przypadku stopienia rdzenia w Three Mile Island w USA nie było żadnych przecieków. Pracował tam reaktor PWR, ale nie było kataklizmu trzęsienia ziemi i tsunami. W warunkach ciężkiej awarii bez trzęsienia ziemi reaktor PWR okazał się dużo bezpieczniejszy dla otoczenia od reaktorów BWR, które były w Fukushimie. U nas na pewno nie będziemy budowali takich reaktorów jak w Fukushimie, i na pewno nie grozi nam trzęsienie ziemi ani tsunami – podkreśla Strupczewski.
Jak wyjaśnia ekspert Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku, wycieki z uszkodzonej elektrowni jądrowej Fukushima Dai-ichi mogą powtarzać się jeszcze i w przyszłości. - Trzeba jednak pamiętać, że nasze przyrządy udoskonaliliśmy tak, że mierzą naprawdę minimalne poziomy promieniowania. Np. potrafimy mierzyć jeden rozpad atomu na 1000 m3 na sekundę, podczas gdy w naszym własnym ciele zachodzi w każdej sekundzie 8000 rozpadów. Ważne jest więc nie tylko czy zachodzą wycieki, ale jakie jest ich wielkość - i jakie jest oddziaływania na zdrowie człowieka - twierdzi.