Jak wyjasnił Budzanowski w rozmowie z „Rz”, na liście pięciu kandydatów na prezesa LOT zabrakło osoby, która obok odpowiedniego życiorysu miałaby do przedstawienia przekonujący plan restrukturyzacji przewoźnika. Dlatego w ostatniej chwili zaproponował on radzie nadzorczej jeszcze jednego kadydata, którym był Sebastian Mikosz.
Budzanowski przypomniał również, że w ostatnich 10 latach LOT miał 10 prezesów i 11 wiceministrów odpowiedzialnych za nadzór nad spółką. Według niego związki mogły przyzwyczaić się do tego, że prędzej zmieni się zarządzający, niż nastąpią zmiany w spółce. Minister przyznał też, że ma zaufanie do nowego prezesa i oczekuje, że będzie skutecznie wdrażał program naprawczy LOT.
Obecnie trwają prace nad kształtem restrukturyzacji, opracowywane są konkretne projekty naprawcze, których wpływ będzie widoczny w finansach spółki. Zgodnie z założeniami spółka musi zoptymalizować siatkę, skasować loty, które są ewidentnie nierentowne, dopasować flotę i skoncentrować się na tym, na czym może zarabiać. Trzeba będzie również zmniejszyć zatrudnienie, a program dobrowolnych odejść nie wystarczy. Dlatego przewoźnikowi potrzebny jest menedżer, który będzie gotowy podejmować trudne decyzje i skutecznie je realizować. Według Budzanowskiego Mikosz zna branżę lotniczą i problemy spółki, dzięki czemu bezzwłocznie zacznie realizować przygotowany plan restrukturyzacji.
Budzanowski ma również zarzuty w stosunku do funkcjonowania samej rady nadzorczej. Zdaniem ministra mogła ona działać zdecydowanie szybciej i ostrzec, że jest źle a także wczesniej odwołać prezesa. Minister jest jednak przekonany, że przedstawiciele rady są merytorycznie kompetentni, ale muszą odważniej przyjąć odpowiedzialność za firmę.