– LOT od około 10 lat notował straty. Tylko w 2007 roku był zysk. Odnotowywane straty są każdego roku rzędu 200-300 mln zł – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Joanna Modzelewska, przewodnicząca i pełnomocnik zarządu Związku Zawodowego Pilotów Liniowych PLL LOT. – Zadziwiające jest to, że nikt, poza związkami zawodowymi, które korzystają z opinii różnego rodzaju ekspertów, nie pochylił się nad tym, kto i w jaki sposób generuje ową stratę.
Związkowcy proponują własny plan naprawy sytuacji w spółce. Chcą, by wdrożony został program prywatyzacji pracowniczej, na podstawie którego pracownicy mogliby pobierać część wynagrodzeń na przykład obejmując akcje LOT-u.
– Na ten program były i są przeznaczone ogromne fundusze ze strony UE. I nasze dwa związki jeszcze na początku 2011 występowały na komisjach skarbu państwa czy infrastruktury w Sejmie mówiąc, że jest taki program i warto się nad nim pochylić – mówi Modzelewska. – Nie było żadnego sprzeciwu ze strony Sejmu, posłowie byli zadowoleni, odbywały się spotkania w Ministerstwie Skarbu Państwa, w Ministerstwie Gospodarki i nie było żadnego „ale”. Związki zawiązały spółkę pracowniczą i wtedy rozpoczęły się zwolnienia dyscyplinarne osób związanych z tymi związkami.
Związkowcy zarzucają też zarządowi LOT-u, że tworzył i utrzymywał nierentowne połączenia, zamiast skupić się na tych, które przynoszą dochody. Tutaj pojawia się druga część planu ratowania spółki.
– W to zaangażowali się również mniejszościowi akcjonariusze LOT-u, którzy patrząc na to, co się dzieje ze spółką, są bardzo zaniepokojeni. Doszli do wniosku, że trzeba opracować najpierw plan przewozowy na lato tego roku, a później na zimę 2013/2014 w taki sposób, żeby korzystać wyłącznie z połączeń rentownych, czyli żeby przeanalizować siatkę połączeń, zastanowić się dlaczego niektóre połączenia nie przynoszą zysków i znaleźć problem – tłumaczy przewodnicząca związku pilotów.