Rejsy między Krakowem a Stambułem mają zostać uruchomione od marca 2013 roku. Początkowo turecki przewoźnik chce operować na tej trasie cztery razy w tygodniu, choć w przyszłości nie wyklucza zwiększenia częstotliwości lotów.
Jednak archaiczna umowa międzynarodowa z czasów Gomółki mówiąca o tym, że kiedy przewoźnik z jednego kraju chce zmienić rozkład lotów, musi uzyskać zgodę nie tylko regulatorów, ale również konkurencji, może spowodować, że LOT nie zgodzi się na wprowadzenie trasy w życie.
LOT obawia się, że po wprowadzeniu lotów z Krakowa straci klientów w Warszawie – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”. Obecnie z Lotniska Chopina połączenia do Stambułu realizowane są cztery razy w tygodniu. Ryzyko jest spore, bowiem już dziś samoloty LOT-u na trasie do Stambułu wypełnione są w góra 60-procentach. Wiadomo, że przewoźnika czekają ostre cięcia na siatce połączeń w najbliższym czasie w ramach restrukturyzacji, jednak połączenie ze Stambułem wydaje się w tej kwestii niezagrożone. Linie zapowiedziały, że będą chciały utrzymywać połączenia – nawet nierentowne, na których dostarcza pasażerów niezbędnych do wypełnienia rejsów długodystansowych. To właśnie Stambuł jest kierunkiem, gdzie LOT pełni rolę linii dowozowej.
Jan Pamuła, prezes krakowskiego lotniska twierdzi, że w istocie LOT-owi chodzi o pieniądze. Jak pisze „DGP” LOT chce na podstawie archaicznej umowy skłonić tureckie linie do tego, aby podzieliły się z nim zyskiem z operacji między Krakowem a Stambułem. Jak przypomniał Pamuła w rozmowie z dziennikiem, podobna obstrukcja ze strony narodowych linii miała miejsce w przypadku lotów z Krakowa do Moskwy, uruchomionych w zeszłym roku przez Aerofłot. Jednak w tym przypadku LOT, po początkowym sprzeciwie, wreszcie ustąpił.