sg
O’Leary zapytany o komentarz w sprawie niedawnych bankructw linii lotniczych, nie pozostawił na sposobie ich zarzadzania suchej nitki. Węgierski państwowy przewoźnik lotniczy Malev niedawno ogłosił niewypłacalnoś po tym, jak komisja Europejska stwierdziła, że wsparcie finansowe ze strony węgierskiego rządu jest nielegalną formą pomocy publicznej i Malev ją musi zwrócić.
W inny sposób zbankrutowały hiszpańskie linie lotnicze Spanair, których częściowym udziałowcem był rząd Katalonii. Przewoźnik z dnia na dzień zawiesił loty po tym, jak okazało się, że władze regionu nie chcą więcej dotować nierentownej linii.
O’Leary podobne zdanie ma o polskim przewoźniku PLL LOT, który jest powiązany strukturą własnościową i złożoną siecią zależności z PP „Porty Lotnicze” – zarządcą warszawskiego Lotniska Chopina i wieloma innymi spółkami handlingowymi, działającymi w branży lotniczej. LOT częściowo należy do Skarbu Państwa, a w tym roku ma zosta sprywatyzowany.
Szef Ryanaira zakpił z drugiego warszawskiego lotniska, przekręcając jego nazwę z Chopin Airport na Shockin’ Airport. Swoją niechęć do tego portu tłumaczył właśnie niejasnymi powiązaniami z polskim przewoźnikiem: – Lotnisko jest straszliwie drogie, nieprzyjazne dla przewoźników, zwłaszcza niskokosztowych. Według mnie w ogóle nie ma racji bytu. Ich wrogie podejście do tanich linii lotniczych można wytłumaczyć jedynie obawą przed bankructwem LOT-u, ale LOT zniknie tak czy owak – podsumował O'Leary.
.