Arek Kowalczyk
Feniks z popiołów – to rzecz z gatunku niepojętych. Ptak – zależnie od opisu, różnego koloru i wymiaru (zwykle wielkości orła) , który w tajemniczy sposób odradza się z popiołów (według niektórych z legend najpierw płonie na specjalnym ołtarzu i znowu budzi się do życia). Nikt go nie widział ale wielu opisywało, nie ma feniksa wypchanego w żadnym ze światowych muzeów historii naturalnej, ani żadnych filmów z nim na You Tube, co powoduje, że niektórzy wątpią w jego istnienie. Dla łatwowiernych ciekawostka ornitologiczna, dla wierzących w świat nadprzyrodzony stały element poszukiwań, a dla niektórych symbol, w którym można znaleźć wiele elementów, łącznie nawet z korzeniami wiary chrześcijańskiej. Choć feniks to zwykle ptak ezoteryków i grup szukających nowego świata, wielbicieli Hermesa lub alternatywnego Boga. Sam proces odradzania niezwykle tajemniczy i inspirujący, wszedł do mowy potocznej i przynajmniej w tym nabrał quasi-realnego znaczenia. Jest za to też szereg rysunków i rycin w tajemniczych książkach i jeśli kiedyś zobaczycie ptaka, który dziobie swoja pierś, to będzie właśnie on, bo według kolejnych historii feniks właśnie swoja krwią, utoczoną z rozdziobanej piersi, karmi młode.
Z drugiej strony profesjonalni magicy. Na plakatach roztaczający miraż zjawisk nadprzyrodzonych, ale sami w chwilach szczerości czasami zdradzający sekrety będące owocem niesłychanego talentu i kunsztu ale i dużej pracowitości. David Copperfield to magik naszych czasów (kto go nie widział przynajmniej w telewizji lub You Tube?) – i jego znikające piramidy lub Statua Wolności. Copperfield to jednak popłuczyna Harrego Houdini (naprawdę Ehrich Weiss z węgierskimi korzeniami) – słynnego… właściwie trudno powiedzieć jaki mu zawód przypisać… pewnie sztukmistrza. Houdini (jego sceniczny pseudonim) był znany przede wszystkim z umiejętności wyplątywania się z trudnych sytuacji – uwalniał się z kajdanek, węzłów, kaftanów bezpieczeństwa, zamkniętych beczek i skrzynek – i tego wszystkiego naraz jeszcze na dodatek zanurzony w wodzie albo wisząc głową w dół.
Harry (czy Ehrich) jednak wszystko zawdzięczał ciężkiej pracy (trenował podobno po kilkanaście godzin dziennie) i raczej nie używał nadprzyrodzonej magii ale umiał korzystać z ukrytych gdzie niegdzie (na przykład pod policzkiem) kawałków drutu czy małych wytrychów. Houdini zresztą głośno protestował jeśli ktoś przypisywał mu zdolności nie-z-tego-świata i był wrogiem tak popularnej w jego czasach wiary w duchy i magie. Jest też na to koronny dowód – Houdini często popisywał się w nowojorskich posterunkach policji – karząc zakuć się w najlepsze kajdanki, a potem za zasłoną szybko uwalniając się z nich, ku rozpaczy stróżów prawa. Raz jednak, po kilku godzinach musiał uznać wyższość jakiś tajemniczych kajdanek – ale jaki był jego gniew i rozczarowanie kiedy okazało się, że jeden z przebiegłych policjantów po prostu wyłamał zamek podczas zapinania kajdan, co uczyniło je zupełnie niemożliwe do otwarcia (trzeba było piłować). Houdini mógł więc zrobić wiele, ale nie wszystko, zwłaszcza jeśli okoliczności były niekorzystne. Jego śmierć według niektórych relacji też taka była, bo w wieku bodajże 52 lat umarł na zapalenie otrzewnej ale podobno spowodowanym nieszczęśliwym uderzeniem w brzuch.
Harry popisywał się tym, że mógł przyjąć nawet najmocniejsze uderzenie i kiedy odpoczywał leżąc w swojej garderobie w czasie przerwy w występie, pojawił się tam młody student, który spytał się czy z tymi uderzeniami to prawda. Kiedy Houdini skwapliwie potwierdził, od razu nie czekając zadał cała serie uderzeń w brzuch (a nawet podbrzusze) – nie czekając aż nasz magiczny bohater się przygotuje albo w ogóle wstanie. Kolejny raz okazało się ze nawet Houdini nie daje rady, jeśli ktoś fauluje i całe sztuki, starania i talent… nie wystarczą.
Wszystkie te magiczne rozważania oczywiście w świetle nowych informacji o elektrowni Opole. Sztandarowa inwestycja naszych czasów, rozbudowa o 1800 MW, dwa bloki już z rozstrzygniętym przetargiem – zostały nagle zatrzymane przez Prezesa inwetora (PGE) jako inwestycja nieopłacalna ekonomicznie. Na pewno ekonomicznie (dla PGE) słusznie (i giełda zareagowała wzrostami), bo trudno znaleźć opłacalność przy dzisiejszej cenie energii na rynku, ale na pewno też i niebezpiecznie (dla gospodarki i Polski) z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego.