To zupełnie jak z powiedzeniem, że z teorią mamy do czynienia wtedy, kiedy wszystko jest wiadome, ale nic nie działa. Praktyka jest taka, że kiedy wszystko działa, to w zasadzie nikt nie wie dlaczego. Umiejętne połączenie teorii i praktyki sprawia, że nic nie działa i nikt nie wie dlaczego. My (jako społeczeństwo) tę rzadką umiejętność posiadamy.
Wiele światła na przyczyny takiego stanu rzeczy rzuciły podsłuchane rozmowy polityków partii rządzącej. Odwołany minister od infrastruktury Sławomir Nowak w prywatnej i zgaduję, że szczerej rozmowie zastanawiał się, jak rozładować zbiornikowce ze skroplonym gazem w porcie w… Gdańsku. Nie chcę nawet zgadywać, jak wyobrażał to sobie minister, bo jakoś musiał (przeładunek na kontenery?)
Tym samym, były Pan minister pokazał wszystkim, którzy zawodowo zajmują się budową polskiej infrastruktury, jak się tę kiełbasę naprawdę robi z poziomu szefa resortu. Nie może zatem dziwić, że podległe mu jednostki odpowiedzialne za robienie cywilizacyjnego skoku mogą nieskrępowanie testować własne modele realizacji projektów, które w większości z rzeczywistością zderzają się dopiero na placu budowy, albo jak w przypadku Pendolino podczas certyfikacji.
Wykonanie kanału na Mierzei Wiślanej wpisuje się w łańcuchową nieudolność publicznego inwestowania. Przypomnijmy, że podjęto próbę opracowania dokumentów programowych dla tego przedsięwzięcia i sfinansowania go z programu pomocowego 2007-2013, ale w styczniu bieżącego roku KE zakwestionowała poprawność opracowania ze względu niedostateczną ocenę wpływu inwestycji na obszary Natura 2000. Czy to wina wykonawcy dokumentów programowych wyłonionego najpewniej w oparciu o kryterium najniższej ceny, czy może zamawiający nie umiał odebrać opracowania – nie wiadomo. Wiadomo, że straciliśmy dwa lata z procesu inwestycyjnego, bo teraz trzeba zaczynać cały proces od początku i to pomimo, że część dokumentów już opracowano.
Decyzję o budowie kanału na Mierzei Wiślanej należało podjąć już dawno, bo jedyne, co można przewidzieć w relacjach Polski z Rosją, to to, że nasz sąsiad jest nieprzewidywalny. Rosja jedną arbitralną decyzją jest w stanie całkowicie zablokować port morski w Elblągu, a już sama napięta sytuacja pomiędzy naszymi krajami odstrasza armatorów od wybierania ryzykownych szlaków, co pewnie ten port niebawem odczuje.
Nie zmarnujmy kolejnej szansy i zacznijmy tę inwestycję od zaraz. Zróbmy to dobrze, zaufajmy międzynarodowym standardom i doświadczeniom, nie forsujmy ułomnych „modeli” wypracowanych w ostatnich latach, bo one nie działają. Wykorzystajmy nowoczesne narzędzia BIM i IPD, mądrze wybierzmy konsultantów, projektantów i wykonawców – niech zarobią oni i ich podwykonawcy. Oczywiście, że to będzie wymagało w procesie inwestowania więcej, ale będzie na czas i dobrej jakości, co pomoże zaoszczędzić w przyszłości.
I jeszcze jedno na koniec, inwestycja będzie kosztowała więcej. Doświadczenie uczy, że może 20-30 procent, może więc od razu należy założyć, że nie będzie to mniej niż jeden miliard złotych. Nie chciałbym za kilka lat przeczytać, że kanał jest za wąski, za płytki, albo że nie może dostać certyfikatu – za co oczywiście będzie odpowiedzialny jakiś wykonawca.
Problematyka procesów inwestycyjnych będzie poruszana podczas II Kongresu Infrastruktury Polskiej, który odbędzie się 5 listopada br. w Krakowie. Więcej informacji wkrótce na stronie TOR Konferencje. Organizatorem jest Stowarzyszenie Inicjatywa dla Infrastruktury.