DCT Gdańsk
DCT Gdańsk to najlepiej i najszybciej rozwijający się terminal kontenerowy w Polsce. Mimo że zapewnia obecnie pracę dla ponad 500 osób, setki dodatkowych miejsc pracy w branżach kooperujących, a także intensywnie pracuje nad budową kolejnego terminala, który stworzy kolejne miejsca pracy, DCT, podobnie jak inne podmioty gospodarki morskiej, w tym także importerzy i eksporterzy, wciąż boryka się z biurokracją i niezrozumieniem ze strony władz tak centralnych, jak lokalnych.
- Biurokracja stanowi duży problem dla polskich portów, w tym również terminali kontenerowych. Mnogość instytucji kontrolnych oraz metody ich działania, przekładają się na niepewność czy dany towar dotrze na miejsce o czasie i w ramach założonych kosztów. Razi szczególnie fakt, że dyrektywy unijne nakładają na Polskę takie same obowiązki, co na inne kraje europejskie, mimo to praktyka jest zupełnie inna – tłumaczy Adam Żołnowski, Członek Zarządu DCT Gdańsk ds. Finansowych.
Mnogość inspekcji to nie jedyny problem, z jakim muszą radzić sobie klienci DCT Gdańsk i innych terminali kontenerowych. - Ograniczają nas także mniej korzystne przepisy dotyczące terminów płacenia podatku VAT. Wrócę jednak do tematu inspekcji, ale w innym świetle - mianowicie systemu nadzoru rynku w Polsce. Importer, który sprowadza towar do Polski, ma szereg możliwości np. port w Gdańsku, Hamburgu, Rotterdamie. Zanim podejmie decyzję, policzy koszty i sprawdzi ryzyko związane z tym, że jego produkt nie dotrze na miejsce. W teorii sprowadza się to do wyboru: taniej i szybciej przez Gdańsk, czy drożej i dłużej przez Hamburg lub Rotterdam? Odpowiedź jest oczywista. W praktyce jednak taniej i szybciej przez Gdańsk może się nie sprawdzić, bo system inspekcji jest tak ustawiony, by kontrolować ładunki w polskich portach, a nie przy przekraczaniu granicy unijnej w inny sposób. Opiera się on na założeniu, że kontrole w polskich portach są takie same, jak w portach niemieckich czy też holenderskich. Tak jednak nie jest. Rozwiązaniem tego problemu byłoby przesunięcie kontroli do wewnątrz kraju tak, by kontrolować bezpieczeństwo tych produktów, które trafiają przez porty polskie jak i niemieckie czy holenderskie - analizuje Żołnowski. – Pracujemy intensywnie z władzami portów i administracji rządowej nad zmianą tego stanu rzeczy. Wydaje nam się, że niekorzystne rozwiązania są wielokrotnie przejawem silnych lobby działających w gospodarce.
Do zagadnień, z którymi zmaga się terminal DCT, doszedł ostatnio podatek od nieruchomości. - Jest to sprawa o tyle trudna, że dotychczas porty i infrastruktura portowa nie były objęte tym podatkiem i jest ryzyko, że zmuszeni będziemy zapłacić go również za lata minione. Nałożenie go na DCT oznacza konieczność zapłaty ponad 60 mln złotych za lata 2008-2013. Taki wydatek znacząco spowolni planowane przez nas inwestycje, a tym samym przyczyni się do spadku tempa rozwoju gospodarczego w regionie – dodaje Adam Żołnowski. - Pamiętać należy, że konieczność zapłaty podatku oznaczałaby także zwiększenie obciążeń w przyszłości , a więc w okresie dzierżawy, o ponad 600 mln złotych. To z kolei podniosłoby znacząco koszty funkcjonowania terminala i obniżyło konkurencyjność portu w Gdańsku.
Władze terminala DCT Gdańsk wciąż liczą na przychylniejsze podejście władz centralnych i lokalnych do potrzeb sektora. DCT Gdańsk w połowie sierpnia przyjmie pierwszą jednostkę klasy Triple E – największy statek świata, płynący obecnie w dziewiczym rejsie z Dalekiego Wschodu do Europy. Wejście tego kolosa to kolejna okazja do pokazania znaczenia sektora portowego i dyskusji nad jego potrzebami.