Przejęcie Torpolu przez CPK będzie oznaczało, że w każdym postępowaniu przetargowym zawsze będzie występował podmiot, który z uwagi na świetne relacje z zamawiającym będzie w stanie zaoferować cenę niższą od konkurencji. Nie będzie bowiem musiał wkalkulowywać wszystkich ryzyk, które zwyczajowo wliczają do swojej oferty prywatne przedsiębiorstwa, w tym np. kwestii sprawnego rozliczenia robót dodatkowych zlecanych przez inwestora na etapie realizacji projektu lub przyspieszanie płatności za wykonane prace budowlane.
W polskim segmencie budownictwa kolejowego mamy do czynienia z sytuacją bez precedensu. Oto dwaj najwięksi inwestorzy: ten obecny, czyli PKP PLK oraz ten, który do rangi wiodącego zamawiającego dopiero aspiruje, czyli CPK będą głównymi akcjonariuszami jednych z największych firm budowlanych w kraju, czyli Trakcji i Torpolu. O ile przejęcie Trakcji można potraktować jako próbę ratowania przez państwo dużego przedsiębiorstwa przed bankructwem, o tyle Torpol wypracowuje świetne wyniki jako podmiot zależny od państwowego funduszu Silesia i pomocy finansowej nie potrzebuje. Plan przejęcia Torpolu przez CPK, który zelektryzował cały rynek kolejowy, należy rozpatrywać z kilku punktów widzenia.
Dla samego Torpolu przejęcie przez CPK wydaje się świetną wiadomością, ponieważ plany nowego właściciela zakładają odegranie przez spółkę pierwszoplanowej roli w realizacji komponentu kolejowego CPK. Duża liczba kontraktów o ogromnej wartości, które Torpol będzie miał szansę pozyskać w organizowanych przez CPK postępowaniach przetargowych, może zapewnić przedsiębiorstwu skokowy wzrost przychodów i zapewnić dynamiczny rozwój w kolejnych latach. Biorąc pod uwagę fakt, że Torpol działa także w segmencie paliwowym i infrastruktury miejskiej, a także mocno interesuje się ekspansją zagraniczną, to zaryzykuję stwierdzenie, że po pozyskaniu możnego właściciela spółka zyska potencjał, by do końca dekady stać się jedną z największych polskich firm budowlanych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Przetasowania w akcjonariacie Torpolu mogą jednak niepokoić drobnych inwestorów giełdowych, którzy odczuwają niedostatek wiedzy na temat przyszłej polityki dywidendowej przedsiębiorstwa, ewentualnych planów ściągnięcia spółki z giełdy lub kryteriów doboru przyszłych kadr zarządzających firmą.
Przejęcie Torpolu przez CPK budzi największe obawy wśród prywatnych podmiotów działających w segmencie budownictwa kolejowego. Wiążą się one z ewidentnym pogorszeniem warunków konkurencji na polskim rynku budowlanym, w którym coraz większy udział mają podmioty kontrolowane przez państwo. Plany nowych inwestycji na kolei do końca dekady są tak imponujące, że w teorii każdy z wykonawców powinien być spokojny o swój portfel zamówień po 2023 r. Jednak w praktyce upaństwowienie dwóch dużych wykonawców przez dwóch największych inwestorów wywołuje wiele kontrowersji.
Po pierwsze, konkurowanie prywatnych spółek z państwowymi firmami może być utrudnione ze względu na potencjalnie odmienną kalkulację ekonomiczną tych drugich, która niekoniecznie musi być nastawiona na wypracowanie ponadprzeciętnego zysku. Jak rozumiem, poprzez przejęcie Torpolu CPK pragnie uzyskać kontrolę na stroną wykonawczą inwestycji szynowych i zdobyć pogłębioną wiedzę na temat funkcjonowania segmentu budownictwa kolejowego. Dlatego w mojej ocenie istotnym celem, który przyświeca CPK podczas przejmowania wiodącego wykonawcy kolejowego, jest plan ustabilizowania cen ofertowych w przyszłości, kiedy rozwiąże się worek z przetargami organizowanymi przez CPK. W każdym postępowaniu przetargowym zawsze będzie bowiem występował podmiot, który z uwagi na świetne relacje z zamawiającym będzie w stanie zaoferować cenę niższą od konkurencji, ponieważ nie będzie musiał wkalkulowywać wszystkich ryzyk, które zwyczajowo wliczają do swojej oferty prywatne przedsiębiorstwa. Chodzi, między innymi, o kwestie sprawnego rozliczenia robót dodatkowych zlecanych przez inwestora na etapie realizacji projektu lub przyspieszanie płatności za wykonane prace budowlane.
Po drugie, rozbudowa potencjału wykonawczego w segmencie kolejowym jest bardzo kapitałochłonna. Mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że w kolejnych latach państwowe spółki będą w stanie ponosić większe nakłady inwestycyjne na rozwój własnych kompetencji wykonawczych niż prywatne przedsiębiorstwa. Państwowemu właścicielowi będzie stosunkowo łatwiej dokapitalizować własną spółkę, która będzie miała za zadanie zdobyć jak największy udział w rynku i zdystansować konkurencję o mniejszych możliwościach finansowych, w tym także tę z zagranicznym rodowodem.
Odpowiedź CPK w tej sprawie
TUTAJ