Mariusz W.
W poniedziałek z Modlina nie udało się wylecieć 12 pasażerom – to pierwsza poważna wpadka podwarszawskiego portu. Powód? Gigantyczne kolejki do kontroli bezpieczeństwa, w których trzeba było stać nawet godzinę. Lotnisko i firma ochroniarska nie radziły sobie z prześwietlaniem pasażerów. Jak się później okazało, lotnisko zorganizowało przetarg na kontrolowanie i ochronę podróżnych w ostatniej chwili i widocznie firma nie zdążyła się w tym czasie nauczyć efektywnej obsługi pasażerów.
Kolejna poważna wpadka miała miejsce w czwartek, kiedy ponad 30 pasażerów poleciało do Norwegii bez walizek. Okazało się, że przyczyną była awaria systemu bagażowego. Walizki doleciały dzień później.
Zniknęły również znaki prowadzące kierowców do lotniska. Przedstawiciele lotniska poinformowali jedynie, że trzeba je było zdemontować ze względów formalnych. Nie wiadmo dokładnie, jakich.
Również rozkład jazdy pozostawia wiele do życzenia. Wbrew zapewnieniom Kolei Mazowieckich, że autobusy wahadłowe spod terminalu do stacji Modlin są zgrane z rozkładem kolei, pasażerowie muszą czasem czekać na pociąg do Warszawy kilkadziesiąt minut. Oprócz korekty rozkładu jazdy konieczne jest również wywieszenie dokładnych godzin odjazdów pociągów na lotnisku w Modlinie, ponieważ wisi tam jedynie rozkład wahadłowego autobusu.
Brakuje również kawiarni i sklepów w terminalu. Na podróżnych czekają jedynie automaty z kawą i batonami. Przedstawiciele lotniska zapowiadają jednak, że pojawią się one w najbliższych tygodniach.