Mariusz W.
Zbudowane za ponad 300 mln zł lotnisko w Modlinie działało pięć miesięcy od połowy lipca zeszłego roku. W tym czasie zdołało obsłużyć 900 tys. pasażerów. W jego okolicy wyrosły parkingi, pensjonaty, knajpy. Tuż przed Bożym Narodzeniem nadzór budowlany zdecydował o zamknięciu nowego portu lotniczego ze względu na budowlaną fuszerkę – wykruszenia w betonie pasa startowego. Lotnisko pozostaje nieczynne do dziś, choć władze portu utrzymują, że naprawy prowadzone są zgodnie z harmonogramem i już jutro, 18 czerwca pas startowy będzie gotowy. Wówczas będzie mógł się rozpocząć proces certyfikacyjny lotniska, który miałby się zakończyć, zdaniem przedstawicieli Modlina tak, aby 1 lipca mogli stąd wylecieć pierwsi pasażerowie.
Proces certyfikacyjny leży w gestii Urzędu Lotnictwa Cywilnego, który będzie mógł wydać decyzję zezwalającą na przyjmowanie samolotów pasażerskich, kiedy inspektor nadzoru budowlanego uchyli swoją decyzję o zakazie użytkowania pasa.
Deklaracji o tym, że lotnisko zostanie otwarte, słyszeliśmy już jednak wiele. Tuż po zamknięciu portu jego władze przekonywały, że to kwestia kilku dni, następnie – kilku tygodni. Tym razem jednak nawet Jaromir Grabowski, wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego mówi o tym, że termin 1 lipca jest realny. Zapewnia również, że jest w stanie wydać pozytywną decyzję w ciągu jednego, dwóch dni.
Problemem jest jednak fakt, iż tanie linie lotnicze Wizz Air i Ryanair, które wcześniej latały z Modlinie, nie zapowiedziały jeszcze powrotu. Klienci kupujący bilety przez ich strony internetowe na rejsy lipcowe, ale również i późniejsze są informowani, że wylecą z portu stołecznego. Ekspert lotniczy Eryk Kłopotowski jest zdania, że tanie linie nie będą się spieszyć z powrotem do Modlina.