Duński potentat na rynku intermodalnym i żeglugowym przedstawił wyniki finansowe za drugi kwartał 2023 roku. W porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku przychody A.P. Moller - Maersk spadły skokowo, bo aż o ponad 40%. Spółka tłumaczy zaistniałą sytuację spowolnieniem gospodarczym w Stanach Zjednoczonych i rynkach dalekowschodnich, które oprócz osłabienia dynamiki wolumenów powoduje silną presję na ceny frachtu.
O ile w drugim kwartale 2022 roku Maersk osiągnął przychody na poziomie 21,6 mld USD, o tyle w tożsamym okresie bieżącego roku wyniosły 12,9 mld USD. To oznacza spadek o nieco ponad 40%. Jeszcze bardziej obniżył się wynik EBITDA, bo do poziomu 2,9 mld USD, a to oznacza spadek o 72%. Spółka wskazuje, że na sytuację wpłynął przede wszystkim gwałtowny spadek stawek frachtowych, a także spadkiem wolumenów. W drugim kwartale na poziomie wolumenów Maersk odnotował spadek o 6%, natomiast stawki frachtowe spadły o połowę. To wszystko dzieje się w obliczu spowolnienia gospodarczego, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak również w Chinach i Hongkongu oraz na innych rynkach dalekowschodnich.
Odpowiadający za około jedną szóstą globalnych przewozów kontenerów Maersk zwraca także uwagę na ryzyko recesji w Unii Europejskiej oraz zmniejszanie zapasów. Przewoźnik spodziewa się spadku przewozów kontenerowych o 4% w najbliższym czasie, choć niedawno jego szacunki wskazywały raczej na 2,5%. Wobec faktu, że wyniki przewozowe i finansowe w sektorze logistycznym często okazują się miarodajnym barometrem koniunktury w całej gospodarce, spadek przychodów Maersk może być jednym z sygnałów alarmowych przed nadchodzącą recesją.
Wobec powyższego truizmem jest stwierdzenie, że przed duńskim potentatem stoją duże wyzwania, zwłaszcza mając na uwadze ambitne plany w zakresie dążenia do neutralności emisyjnej netto.
Jak niedawno informowaliśmy na łamach “Rynku Infrastruktury” w kontekście dziewiczego rejsu kontenerowca napędzanego zielonym metanolem, ambicją Maersk jest osiągnięcie takowej już w 2040 roku, natomiast do roku 2030 zakłada się dwukrotne ograniczenie śladu węglowego w przeliczeniu na kontener w porównaniu z 2020 rokiem. Nie trzeba natomiast wielkiej przenikliwości, by mieć świadomość, że oznacza to gigantyczne wyzwania finansowe.