Boeing 787 Dreamliner wylądował na warszawskim Lotnisku Chopina w czwartek, 15 listopada. O wydarzeniu rozpisywały się wszystkie media, a kampania promocyjna nowej maszyny rozpoczęła się już na początku tygodnia. Większość traktowała o zaletach „liniowca marzeń” i przedstawiała relację jej przylotu z Seattle- transmitowanym przez wszystkie telewizje informacyjne. Jak przypomina „DGP”, gdy japońska ANA dostała swojego dreamlinera, „Wall Street Journal” rozpisywał się na tema niedoróbek maszyny. U nas zapomniano nawet o tym, że samolot, z winy producenta, został dostarczony do Polski z czteroletnim opóźnieniem.
Tymczasem cztery lata zwłoki to sporo czasu dla przewoźnika, który boryka się z poważnymi problemami finansowymi, a wprowadzenie nowych maszyn do floty dożo wcześniej mogło wyprowadzić go na prostą. Nie da się ukryć, że za trudną sytuację LOT odpowiedzialny jest w dużej mierze kontrakt z Boeingiem. Z szacunków polskiego przewoźnika wynika, że przy podobnym obłożeniu jak teraz, spółka może znacząco poprawić rentowność działalności.
Jak poinformował „DGP” anonimowy pracownik uczestniczący w działaniach promocyjnych LOT-u, kampania wokół dreamlinera rozpoczęła się już na początku roku. Jej koszty sięgają kilkudziesięciu milionów złotych. Jednak równie duże efekty przyniosły działania PR-owe, na które nakłady są dużo mniejsze.
LOT jest pierwszą europejską linią, która będzie wykorzystywać Dreamlinery. Dzięki nowym maszynom polski przewoźnik będzie mógł poszerzyć siatkę długodystansowych połączeń, m.in. do Azji. Do marca przyszłego roku LOT otrzyma kolejne pięć maszyn tego typu. Niedługo później – trzy ostatnie Dreamlinery.
Pierwszy komercyjny lot zaplanowano 14 grudnia z Warszawy do Pragi. Przez miesiąc maszyna będzie podróżowała do ośmiu miast w Europie – poza Pragą będą to Wiedeń, Monachium, Frankfurt, Hanower, Kijów, Budapeszt oraz Bruksela. Za Atlantyk samolot wyruszy 16 stycznia 2013 roku do Chicago. 1 lutego odbędzie się rejs do Toronto, 3 lutego – do Nowego Jorku, a 3 marca do Pekinu.