Według dyrektora ITWL istota problemu leży w pytaniu, jak doszło do wylania złego betonu – Wszystkie zabiegi kosmetyczne wykonane do tej pory, są – jak widać – nieskuteczne. Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych został poproszony o wydanie pierwszej ekspertyzy w momencie, kiedy pojawiły się pierwsze problemy z pasem. 10 czerwca ubiegłego roku wydaliśmy opinię, w której jednoznacznie stwierdziliśmy, że beton spełnia wszystkie normy. Jednocześnie jednak nie byliśmy w stanie określić, jak jego stan będzie się rysował za kilka, czy kilkanaście tygodni, kiedy przyjdą mrozy i margiel nasiąknie.
- Problemem jest fakt, że dopuszczono do powstania złego betonu. Nasze późniejsze ekspertyzy były jednoznaczne – pas nie nadaje się do użytkowania. Ilość wyłuszczeń jest tak duża, że nie jesteśmy w stanie upilnować tego pasa, żeby poszczególne odpryski nie dostały się do silnika, czy pod oponę startującego samolotu. Mowy o tym, żeby ten pas dalej użytkować, być nie może. Trzeba go wyburzyć i wylać porządne mieszanki betowe. My posiadamy w instytucie normę dotyczącą mieszanek dla pasów lotniskowych – kontynuował dyrektor ITWL.
Szczepanik ocenił, że nawet niewielkie kawałki kruszywa leżące na pasie startowym mogą doprowadzić do katastrofy. Przypomniał też, że do wypadku Concorde’a linii Air France, w której w 2000 roku zginęło 113 osób, doszło z powodu leżącego na pasie kawałka metalu. Przedziurawił on oponę maszyny podczas jej startu z paryskiego lotniska. W następstwie szczątki opony uszkodziły zbiornik z paliwem i wywołały pożar samolotu.