Jeszcze w tym tygodniu PLL LOT ma podjąć decyzję w sprawie siatki połączeń, która po restrukturyzacji ulegnie zmniejszeniu przynajmniej o jedną trzecią. Kasowane mają być trasy nieopłacalne. Decyzja, czy dane połączenie jest rentowne czy nie, jest również zależna od transferów, czyli liczby pasażerów danego rejsu przesiadających się na inne loty. Jedno jest pewne: utrzymane zostaną połączenia długodystansowe.
Z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że oprócz tras krajowych, Eurolot będzie również obsługiwał dodatkowe trasy zagraniczne wykonywane do tej pory przez LOT. Zgodnie z umową code-share zawartą przez obie linie PLL LOT ma otrzymywać określoną liczbę miejsc w samolotach Eurolotu na trasach, które zostaną przez niego przejęte.
Bruksela wymusza na lotniczej spółce korzystającej z pomocy publicznej oddanie części rynku na rzecz innych graczy. Obecnie polska siatka połączeń PLL LOT stanowi około 15 procent wszystkich połączeń narodowego przewoźnika. Wykonuje on loty do ośmiu polskich miast. Gdyby doliczyć do tej liczby podobną sumę europejskich miast zostałby osiągnięty poziom redukcji oczekiwany przez Unię Europejską – pisze DGP. W ten sposób strefa wpływów przewoźników kontrolowanych przez Skarb Państwa nie uległaby zmianie, jedynie profity dzielone byłyby między dwie linie. Problemem jest fakt, iż UE chce, aby połączenia przechodziły w ręce firm nie korzystających z publicznych pieniędzy.
Plany LOT-u zakładają zwrot 15 samolotów średniego zasięgu. To duże ryzyko dla linii, która oprócz pasażerów z Warszawy, na trasy długodystansowe musi dowieźć sobie również pasażerów z innych miast. Jeśli LOT nie będzie miał firmy, która zrobi to za niego, natychmiast przejmie ich konkurencja w postaci Lufthansy. Wówczas Boeingi 787 stałyby puste, a spółka pogłębiałaby straty.