Firma została również zobowiązana do pokrycia strat wynikających z konieczności zawieszenia działania portu lotniczego. Tak przynajmniej wynika z oświadczenia lotniska.
Dariusz Grzeszczak, prezes Erbudu zapewnia jednak, że reakcje akcjonariuszy są nieuzasadnione. Koszy naprawy mają zostać oszacowane po zakończeniu prac, jednak według Grzeszczaka nie będą to tak wysokie kwoty, jakie sugerują media. Poinformował on również, że zarówno Erbud, jako generalny wykonawca, jak i należąca do grupy Metrostavu firma DSH – wykonawca pasa startowego, mają wszystkie potrzebne polisy. Erbud i DHS mają podpisane między sobą standardowe umowy, które przewidują sytuacje odszkodowawcze.
Prace przy naprawie pasa startowego w Modlinie ruszyły w czwartek mimo, że zarząd portu i wykonawca prac nie posiadają jeszcze wytycznych Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Pracownicy Erbudu z młotkami w ręku „obstukują” betonową część pasa. Każdy ze znalezionych przez nich ubytków jest oczyszczany i osuszany po to, aby przygotować dziury do wypełniania specjalną żywicą.
Wszystkie wykonywane obecnie prace zarząd lotniska bierze więc na własną odpowiedzialność. Istnieje prawdopodobieństwo, że nie będą one zgodne z wytycznymi Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Wówczas wszystko trzeba będzie robić od początku.
Według Grzeszczaka, tydzień prac naprawczych wyniesie około 100 tys. zł. W tej chwili w Modlinie nad sprawdzeniem stanu technicznego powierzchni betonowej pracuje 80 osób, spółka planuje jednak zwiększenie liczby zaangażowanych w naprawę pracowników nawet do 120.