Wówczas „Życie Warszawy” ujawniło, że na pasie pojawiły się tysiące dziur. Robotnicy wypełnili je specjalną, podgrzaną żywicą, co miało być trwalsze i dużo bardziej wytrzymałe od betonu. Ponadto wiceprezes lotniska w Modlinie Marcin Danił uspokajał, że cała nawierzchnia pokryta została hydrofobizującym środkiem, który zapobiega nasiąkliwości wody i chroni ją przez trzy lata. Wszystko razem się spaja, a jak już się scali, nie ma możliwości, żeby wypełnienie odłamało się od nawierzchni.
Specjaliści nie byli jednak już tak pewni, co do trwałości wypełnienia. Bogusław Roleksa, realizator budowy lotniska w Kaniowie koło Bielska Białej komentował wówczas dla „Życia Warszawy”, że jeśli w świeżej nawierzchni betonowej powstały takie wady, to musiała być jakaś wada techniczna mieszanki. Uszkodzenia powierzchni mogą być powodem awarii koła samolotu podczas lądowania czy startu. Zaniepokojony tym zjawiskiem był również prof. Mirosław Graczyk, kierownik Laboratorium Diagnostyki Nawierzchni Instytutu Badawczego Dróg i Mostów.
Być może inwestycja została przeprowadzona niewłaściwie, bo na wykonawcy ciążyły terminy - nieprzekraczalne. 16 lipca na lotnisku miał bowiem wylądować pierwszy samolot linii Ryanair i nie było mowy o jakichkolwiek opóźnieniach w otwarciu lotniska.
W związku z wczorajszą decyzją Urzędu Lotnictwa Cywilnego oraz Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego, wczoraj zdecydowano o zamknięciu części betonowej drogi startowej o długości około 1000 metrów. Droga ta wymaga natychmiastowej naprawy i będzie nieczynna przynajmniej do 31 grudnia. W poniedziałek na lotnisku ma się pojawić generalny wykonawca - Erbud, który zobowiązany został do naprawy pasa, objętego gwarancją.
Obecnie z lotniska w Modlinie mogą korzystać wyłącznie samoloty, którym wystarcza droga startu i lądowania o długości półtora kilometra. Z portu nie będą mogły korzystać większe samoloty, jak airbusy A320 czy boeingi B737.