Arek Kowalczyk
- Spójrzmy na systemy medyczne czy telekomunikacyjne, gdzie bez zastanawiania oddajemy wiele wrażliwych danych, a dodatkowo niemal każdy z nas udostępnia o sobie jakieś dane w Internecie. I nikt nie protestuje. Dlatego uważam, że taki problem jest tylko zjawiskiem kabaretowym, sztucznie wywoływanym tematem zastępczym – twierdzi Durka i dodaje: - Są przecież odpowiednie normy, przepisy i instrukcje dotyczące chronienia tych danych. Hakerzy są w stanie włamywać się do chronionych z wielką pieczołowitością instytucji rządowych na całym świecie, słyszymy o atakach choćby na NASA ale nikt wzywa do likwidowania tej instytucji.
Dlaczego tak opornie idzie w Polsce wdrażanie smart grid? - Pierwszą sprawą jest brak regulacji – ostatnio Sejm usunął mały trójpak, bo to było łatanie dziury, a nie realizacja założeń trójpaku. To jest problem. Poza tym zwykle trudniej realizowane są projekty, do wdrożenia których się kogoś przymusza, a w przypadku smart gridu mamy nacisk Unii Europejskiej. Warto też zauważyć, że na implementację tych systemów trzeba wyłożyć spore pieniądze. W przypadku smart gridu potrzeba też odwagi, bo to wciąż nieznane terytorium – uważa prezes zarządu Kapsch.
- Sądzę jednak, że w końcu się do tego przekonamy i to z jednego prostego powodu – w sumie będzie taniej – zarówno dla użytkowników, jak i operatorów, będzie też łatwiej zarządzać zapotrzebowaniem na energię. To jest trochę tak jak z Internetem, którego nikt nie chciał w Polsce wdrożyć, bo nie wiedział, z czym to się je. Internet stworzyli pasjonaci i szybko przyszły efekty. W przypadku smart grid jest podobnie – nie da się wszystkiego przeliczyć i przewidzieć. Tu trzeba podjąć decyzję biznesową, odważną i ryzykowną ale wszystkim nam się to opłaci – podsumowuje Roman Durka.