Niedawno poseł Marcin Święcicki mówił w jednej z rozmów radiowych, o tym, że program Polskie Inwestycje Rozwojowe ma być narzędziem pozwalającym na sprawne przeprowadzenie procesu prywatyzacji. Jak jednk wskazuje część ekspertów istnieje pewien problem z takim podejściem.
– Warto przypomnieć, że w rękach Skarbu Państwa znajdują się obecnie trzy rodzaje aktywów. Pierwsze to takie, które nigdy nie będą prywatyzowane, czyli zarządy portów, gazociągi, sieci przesyłowe, etc. Druga grupa to aktywa, których ewentualna prywatyzacja nie nastręcza problemu, jak udziały w KGHM, PKO czy PGNiG. Można korzystnie je sprywatyzować w każdym momencie, ale na razie nie ma takich planów, ani potrzeby. Wreszcie są spółki, które nie przedstawiają dużej wartości, nawet jeśli mają duży potencjał (w postaci np. gruntów), to są trudne do sprzedaży, bo nie prowadzą zyskownej działalności – mówi Grażyna Magdziak, zajmująca się w gabinecie cieni BCC sprawami prywatyzacji. - Jeśli zgodnie z zapowiedziami ministra Budzanowskiego IP mają wesprzeć proces prywatyzacyjny, to ewentualne działania powinny dotyczyć przede wszystkim trzeciego rodzaju aktywów, jednak one średnio nadają się do finansowania inwestycji – wyjaśnia Magdziak.
Jak podkreśla Magdziak, problem polega też na tym, że jeśli do IP pójdą prywatyzowane spółki, to program zmieni się w kolejną agencję prywatyzacji, dublującą funkcje już istniejących instytucji. Poza tym, jeśli istniałyby jakieś wolne środki z prywatyzacji to wykorzystać je może ARP, czy BGK.