Jak przyznaje prezes lotniska, o tym, że dreamliner pojawił się w Bydgoszczy zadecydowała dobra oferta portu oraz fakt, iż bydgoskie niebo nie jest aż tak wykorzystywane jak np. niebo nad Okęciem, więc łatwiej jest znaleźć lukę na ćwiczenia manewrowe.
Częstsze wizyty maszyn tego typu na bydgoskim lotnisku są jednak mało realne ze względu na fakt, iż Boeing 787 to maszyna przeznaczona do dalekich rejsów, która ma ponad 250 miejsc na pokładzie. Wypełnienie takiego samolotu z Bydgoszczy byłoby mało realne – przyznaje Moraczewski w rozmowie z TVP.
- Moim marzeniem jest jednak, żeby więcej mniejszych maszyn realizowało szerszą niż do tej pory siatkę połączeń z bydgoskiego lotniska i żeby pasażerowie LOT-u zasilali dreamlinera w Warszawie poprzez tę usługę, która jest dostępna z naszego lotniska – mówił prezes.
Wczoraj radni Bydgoszczy uznali, że rozwój portu ma być priorytetem w strategii rozwoju województwa kujawsko-pomorskego. W całym roku lotnisko planuje zwiększyć liczbę pasażerów o ponad 20 procent, czyli o ponad 50 tysięcy. Prezes bydgoskiego lotniska chciałby, aby dynamika ta utrzymała się również w przyszłych latach. Jednak na więcej nie ma co liczyć z dwóch powodów – trzeba przystosować infrastrukturę lotniskową i terminalową do zwiększającego się ruchu.
Dużym sukcesem bydgoskiego lotniska jest w ostatnim czasie ponad 50-procentowy wzrost w segmencie ruchu czarterowego. Doszły też dwa nowe połączenia oferowane przez niskokosztowego Ryanaira, w planach jest kontynuowanie rozwoju siatki połączeń. Lotnisko nie chce jednak stawiać wyłącznie na czartery, a na wszystkie segmenty ruchu lotniczego – zapewniał w rozmowie z TVP prezes lotniska.