Śmiertelny wypadek na A2. Auto jechało pod prąd. Czy akcja GDDKiA zdała egzamin?

W miniony weekend 66-letnia kobieta kierująca toyotą aygo jechała pod prąd autostradą A2 w Strykowie i doprowadziła do zderzenia z jadącym prawidłowo w kierunku Warszawy audi A6. Kierująca toyotą zginęła na miejscu. Kierowcy audi nic się nie stało. Był trzeźwy.

– Niewiele ponad dobę wcześniej (ok. godz. 21 w sobotę, 1 lutego) na A2 w miejscowości Wiskitki na nitce drogi prowadzącej w kierunku Warszawy do śmiertelnego wypadku doszło w podobnych okolicznościach. Toyota jadąca pod prąd zderzyła się czołowo z prawidłowo jadącym samochodem. Zginęły 2 osoby, m.in. 65-letni kierowca toyoty – informuje „Express Ilustrowany”.

Kilka lat temu GDDKiA prowadziła akcję „Stop, zły kierunek”, ustawiając znaki ostrzegające przed wjechaniem na autostradę lub drogę ekspresową pod prąd. Czy zdały one egzamin? – Kwestia tablic nie ma związku z ostatnim przypadkiem z autostrady A2. Po analizie materiałów z naszych kamer możemy z bardzo dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że kobieta poruszająca się toyotą aygo prawidłowo wjechała na autostradę w kierunku Warszawy, po czym z nieznanych nikomu powodów zawróciła i ruszyła pod prąd, co doprowadziło do tragicznego w skutkach wypadku – mówi Maciej Zalewski, rzecznik prasowy GDDKiA Łódź.

Zalewski ocenił, że akcja związana z ustawianiem tablic „stop zły kierunek”, wypełniła swoje zadanie. – Nie znamy żadnego przypadku, aby jakiś kierowca wyjechał pod prąd na trasę w miejscu, gdzie taka tablica była ustawiona. Co do zasady montowane one były w takich punktach (zarówno na autostradach, jak i na drogach ekspresowych), gdzie w naszej ocenie istniało większe ryzyko popełnienia błędu przez kierowców. Takich miejsc w woj. łódzkim jest ok. 50 – tłumaczy rzecznik.