Polska wkracza w realizację inwestycji w ramach perspektywy finansowej na lata 2014-2020. Unijne miliardy, które popłyną do nas w tych latach będą prawdopodobnie ostatnią tak dużą pulą, na jaką będziemy mogli liczyć. Zamawiający powinni zadbać o to, by realizowane inwestycje przełożyły się na wzrost gospodarczy i rozwój polskich firm budowlanych. O tym, co może temu zagrozić, dyskutowano podczas debaty „Nowa perspektywa budżetowa UE – jaki scenariusz czeka rynek wykonawców i projektantów?”, która odbyła się w ramach II Kongresu Infrastruktury Polskiej w Krakowie.
Złe praktykiBarbara Dzieciuchowicz, p.o. prezesa Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa, jako jedną ze złych praktyk, które miały miejsce w pierwszej perspektywie finansowej, wymieniła przerzucanie ryzyk na wykonawców. Przypomniała, że było to przyczyną wielu kłopotów wykonawców i nie można dopuścić do przeniesienia tej praktyki do perspektywy 2014-2020. – Wśród inwestorów zapanowała moda, by na drugą stronę przerzucać wszystkie możliwe ryzyka, również te, na które wykonawca nie ma wpływu i nie może nimi zarządzać. W styczniu tego roku dyrektor CUPT wystosował do głównych inwestorów w Polsce pismo informujące, jakie zagrożenia niosą za sobą praktyki tego typu. Pierwszym zagrożeniem jest to, że koszt wyceny przez wykonawcę ryzyk, którymi nie może on zarządzać, nie jest kosztem kwalifikowanym danej inwestycji. […] Nie każdy wykonawca, widząc takie ryzyka, zdecyduje się na wystartowanie w przetargu, nie wspominając już o próbie ich oszacowania. Mam nadzieję, że dołożymy wszelkich starań, by w drugiej perspektywie finansowej CUPT bardziej zadbało o to, by inwestorzy nie stosowali tego typu praktyk, gdyż są one niezgodne z prawem i przede wszystkim bardzo negatywnie wpływają na rynek – dodała szefowa OIGD.
Z kolei Tomasz Latawiec, prezes Stowarzyszenia Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców, zwrócił uwagę na to, że Polska nie korzysta z dobrych praktyk, które stosują inni, takich jak np. Warunki Kontraktowe FIDIC (WK FIDIC) przygotowane przez Międzynarodową Organizację Inżynierów Konsultantów FIDIC. Dokumenty te są zbiorem procedur w jasny sposób opisujących, jak realizować inwestycje i co zrobić w danej sytuacji pojawiającej się na poszczególnych etapach inwestycji. – WK FIDIC są zbiorem dobrych praktyk i tak długo, jak stosujemy je w pierwotnej wersji, inwestycje można realizować w sposób efektywny. Mieszanie książek skutkuje tym, że nie potrafimy z tego zbioru dobrych praktyk korzystać. A to jest jedna z przyczyn porażek – skomentował prezes SIDiR.
Tomasz Latawiec dodał, że opacznie stosujemy też nasze prawo. – Czy kiedykolwiek ustawa prawo zamówień publicznych (pzp) zabraniała wypłacać zaliczki? Nigdy tego nie robiła. Czy jakakolwiek ustawa w Polsce zabrania waloryzować wynagrodzenia – wystarczy sięgnąć do Kodeksu Cywilnego, który jest podstawowym aktem prawnym i opisuje to, jak mamy realizować inwestycje. Czy jakikolwiek przepis ustawy pzp nakazywał wybór oferty najtańszej – nie, wręcz przeciwnie, ustawa nakazuje wybrać zamawiającemu ofertę najefektywniejszą, przy zastosowaniu odpowiednich kryteriów. Czy jakikolwiek przepis w Polsce zabrania stronom podpisać ugodę, gdy zaistnieje spór w czasie realizacji kontraktu? Nie – mówił prezes SIDiR i wyjaśnił, że te pytania nie pojawiałyby się, gdybyśmy nie realizowali prawa w zły sposób, do czego obecnie dochodzi.
Spory sądowe
Michał Subocz, partner w kancelarii White & Case poruszył kwestię rozwiązywania sporów. Ostrzegł, że jeżeli nie uda się zawrzeć ugód, spory sądowe mogą się ciągnąć latami. – Z uwagi na to, że nasz aparat sądowy nie jest przygotowany do obsługi tego typu sporów, minie sporo czasu zanim zostaną wydane sensowne wyroki. Na pewno liczbę sporów można zminimalizować, a jedną z dróg ku temu jest przebranżowienie się wykonawców, którzy mają trudności w negocjacjach z zamawiającym. Oczywiście rozwiązaniem jest też usprawnienie działania sądów, jednak to, co można zrobić na już, to bardziej równomierne rozkładanie umów, wyrażanie woli i chęci porozumienia się – mówił Subocz. Dodał, że warto zaangażować do eliminowania konfliktów inżyniera, który może na miejscu rozwiązywać spory. Kolejnym narzędziem usprawniającym rozwiązywanie sporów może być sięgnięcie do komisji rozjemczej, z której zamawiający konsekwentnie nie korzystają. I to są sposoby, aby sporne kwestie wyjaśnić jeszcze w czasie realizacji kontraktu, a nie w sądzie po jego zakończeniu.
Barbara Dzieciuchowicz z OIGD przypomniała, że w tym roku Ministerstwo Sprawiedliwości wspólnie z Ministerstwem Gospodarki przygotowało rekomendacje dotyczące systemowych rozwiązań w zakresie polubownych metod rozwiązywania sporów. Zwróciła uwagę na to, że mediacje i arbitraż zostały wskazane jako pierwszy etap rozwiązywania sporów na linii strona publiczna – przedsiębiorca, natomiast w relacjach strona publiczna – rynek już nie. OIGD, która opiniowała powyższe rekomendacje, stwierdziła, że możemy zapomnieć o rozwiązywaniu sporów przez przedsiębiorców między sobą, jeżeli państwo nie da dobrych praktyk w tym zakresie i nie podejmie działań edukacyjnych, które wpłyną na zmianę świadomości oraz pokażą potrzebę stosowania rozwiązań ułatwiających życie firmom działającym na rynku.
Natomiast Tomasz Latawiec postulował zapobieganie sporom, zamiast ograniczania ich liczby. – Właśnie w tym celu powstały WK FIDIC. Rolą inżyniera jest niedopuszczenie do tego, by spory eksplodowały i wyszły poza kontrakt. Jeżeli świadomy i rozumny inwestor potrafi korzystać z dobrych praktyk, to szybka ścieżka rozstrzygania sporów powinna zaczynać się od inżyniera, przechodzić przez komisję rozjemczą i kończyć się na arbitrażu – wyjaśnił prezes SIDiR.
Brak dialogu
Poza złym rozkładem ryzyk i ciągnącymi się długo sporami bolączką rynku budowlanego jest brak dialogu z zamawiającymi. Tomasz Latawiec zaproponował, by powołano platformę na wzór holenderskiego CROW (organizacja non-profit, umożliwiająca wspólną pracę rządu i branży infrastrukturalnej na rzecz polepszenia sytuacji w branży) lub niemieckiej Komisji Reform Dużych Projektów Infrastrukturalnych działającej przy tamtejszym ministrze transportu. W skład polskiej platformy mogliby wejść interesariusze z rynku inwestycyjnego, zarówno po stronie zamawiających, jak i wykonawców. – Celem platformy byłoby stworzenie katalogu dobrych praktyk i standardów realizacji inwestycji – zachęcił szef Stowarzyszenia Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców.
Tomasz Latawiec zwrócił też uwagę na to, że w debacie nie uczestniczył ani jeden przedstawiciel grupy zamawiających. Wyraził rozczarowanie spowodowane tym, że kolejne ważne wydarzenia mające stać się miejscem spotkań i dyskusji wszystkich uczestników procesu inwestycyjnego, gromadzą tylko uczestników z jednej strony, którym pozostają rozmowy między sobą. – W innych państwach dialog jest obecny, u nas go jednak brakuje. Musimy rozmawiać, by efektywniej wydatkować środki publiczne – apelował.
Decydenci zamknięci na głos branżyEfektywną realizację inwestycji utrudnia również brak zainteresowania strony publicznej efektami pracy intelektualnej organizacji branżowych. Michał Skorupski, członek SIDiR, współautor „Katalogu standardów realizacji inwestycji” (2013) i „Podręcznika inwestorów przedsięwzięć infrastrukturalnych” (2011) z żalem stwierdził, że w resorcie infrastruktury od dawna zalegają wydrukowane egzemplarze podręcznika, którego treść nie znalazła widocznie uznania przedstawicieli ministerstwa. – Pierwszą podstawową kwestią, od której należałoby zacząć całą dyskusję, jest wola polityczna do zdjęcia odpowiedzialności za tworzenie warunków umów i przetargów z pojedynczego inwestora na poziom bardziej ogólny. Niestety, tej woli brakuje – powiedział Skorupski i dodał, że już wiele miesięcy temu podczas rozmów z GDDKiA padły słowa wyrażające chęć rozpoczęcia rozmów, jednak z zastrzeżeniem, że na końcu zdanie zamawiającego będzie mimo wszystko najważniejsze.
Barbara Dzieciuchowicz stwierdziła, że od wielu lat problemem jest to, iż organizacje branżowe działające na rynku nie posiadają woli sprawczej. Co prawda, zgodnie z prawem, otrzymują one do zaopiniowania liczne akty prawne, tworzą analizy, jednak strona publiczna nie ma obowiązku uwzględniać ich zdania w swoich ostatecznych decyzjach. – My nie możemy w żaden sposób zablokować decyzji rządu. Podczas obrad komisji nadzwyczajnej ds. nowelizacji ustawy pzp strona społeczna była wysłuchiwana, ale na tym się skończyło. Jako uczestnik tych obrad mogę potwierdzić, że nie mieliśmy żadnego wpływu na to, w jaki sposób formułowano zapisy tej nowelizacji, o tym decydowali posłowie. Legislatorzy sejmowi najczęściej nie mają jednak czasu na sprawdzenie, czy w treści ustawy nie pojawiły się błędy lub celowe pominięcie niektórych zapisów. Dopóki samorząd gospodarczy, zawodowy i organizacje pozarządowe nie będą miały z mocy prawa większych możliwości oddziaływania, a strona publiczna nie zechce korzystać z doświadczenia i wiedzy drugiej strony, nie uda się wiele zrobić. Często decydenci zapominają o tym, czym jest patriotyzm gospodarczy, a jednym z jego przejawów powinna być dbałość o rynek – stwierdziła szefowa OIGD.
Artykuł pochodzi z ostatniego numeru "Rynku Kolejowego"