Decyzja zakomunikowana przez panią Ewę Tomalę-Borucką, pełniącą obowiązki Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad, podległym Oddziałom po raz kolejny udowadnia, że w tej rządowej agencji nie ma osób z wizją i merytoryczną wiedzą w zakresie budowy spójnej sieci dróg. Podjęcie takiej strategicznej - dla całej gospodarki - decyzji w tym momencie, bez rzetelnej analizy i badań wpływu jest potwierdzeniem tego co w poprzednim zdaniu powiedziałem.
Pragnę zwrócić uwagę na fakt, iż analizując poprzednią perspektywę finansową można szybko dojść do wniosku, że jedynymi wygranymi z wielkiego programu budowy dróg były firmy produkujące asfalt i prawnicy. Asfalt w przeważającej większości produkowany był w polskich rafineriach, które podatki płacą u nas w kraju. A zmiana technologii budowy dróg będzie miała wpływ na to kto tym razem zyska. Już widzę oczyma wyobraźni, że wygranymi nowej perspektywy będą tylko i wyłącznie cementownie. Ale te w przeważającej większości nie należą do nas, tylko do obcego kapitału, który doskonale wie jak transferować tu wypracowane zyski.
Konia z rzędem temu, który rozumie o jakiej i przede wszystkim jak obliczonej „szacunkowej oszczędności finansowej”
wspomina w swoim piśmie pani Dyrektor. Oszczędności dla kogo? Dla Generalnej Dyrekcji, czy dla podatników, a może dla budżetu państwa? Nie wierzę, by w centrali Generalnej Dyrekcji przeprowadzono jakiekolwiek wiarygodne analizy i obliczenia kosztów, z których można wywnioskować, że budowa dróg ekspresowych w technologii betonowej przyniesie „oszczędności”. Jakie parametry i czynniki wzięto pod uwagę? Czy skupiono się na wskaźnikach makroekonomicznych, czy rozpatrywano wpływ decyzji na CIT od przedsiębiorców, czy zastanowiono się nad tym jakie materiały i skąd będą wbudowywane za unijne pieniądze, czy – wreszcie – ktokolwiek pomyślał o tych firmach które jakoś przeżyły poprzednią perspektywę i mają duży potencjał, ale do budowy dróg w technologii asfaltowej.
Jako drobną traktuję uwagę, że nawet Generalna Dyrekcja będzie musiała znowu zainwestować w nowe laboratoria, bo te, którymi tak bardzo chwalił się poprzednio p.o. Generalnego Dyrektora, do badania nawierzchni betonowych nie będą przydatne. Nie mówiąc o szkoleniu ludzi z nadzoru.
Co się zaś tyczy już rozpoczętych procedur przetargowych, to zastanawiam się czy w drugich etapach (przypominam, że do wybory wykonawcy robót Generalna Dyrekcja stosuje przetargi ograniczone – „dwuetapowe”) będzie wymagane doświadczenie w budowie dróg betonowych. Jeżeli tak, to znaczne grono firm z krótkich list będzie musiało na gwałt szukać partnerów z referencjami, albo po prostu zrezygnować ze składania ofert. I może o to właśnie chodzi w tej niezrozumiałej decyzji. Ale jako człowiek doświadczony twierdzę, że to nie jest samodzielna inicjatywa pani Ewy Tomali-Boruckiej i z niecierpliwością czekam na podanie prawdziwych powodów jej podjęcia.
Pamiętam jak bardzo kilkanaście lat temu toczyła się walka lobby asfaltowego i cementowego o to w jakiej technologii będą budowane nasze autostrady. Byłem zwolennikiem betonowych, bo według mnie w naszym klimacie, przy takich jak są obciążeniach i natężeniach ruchu akurat to rozwiązanie w całym cyklu życia jest tańsze. Ale podjęta została strategiczna decyzja inna, w ślad za którą poszło strategiczne planowanie. Trudno mi zrozumieć dlaczego w „połowie drogi” ktoś nagle powoduje, że te plany trzeba wyrzucić do kosza. Przecież „nie zmienia się koni w połowie brodu”!
Będę starał się wszelkimi dostępnymi metodami wydobyć z centrali dokument lub dokumenty, na podstawie których został podjęta ta absurdalne według mnie decyzja o zmianie technologii budowy dróg ekspresowych. I tak naprawdę dopiero wtedy będzie można rzetelnie ocenić działania p.o. Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad.