W perspektywie finansowej 2007-2013 kontrakty były często źle i niestarannie przygotowywane przez inwestorów. W latach 2014-2020 możemy spodziewać się dużej skali i kumulacji przetargów, co może skutkować powtórzeniem tej sytuacji, choć mam nadzieję, że tak nie będzie. Trzeba pamiętać, że jest to realne zagrożenie.
Egzotyczne firmy budowlane
Drugim, po złym przygotowaniu kontraktów, zagrożeniem jest pojawienie się różnych egzotycznych wykonawców na naszym rynku. Mamy duże środki na inwestycje, a wobec tego, że w innych krajach tak dużych inwestycji się nie realizuje, na polskim rynku mogą pojawić się nowe firmy, a w sytuacji, kiedy inwestor nie prowadzi prawdziwej weryfikacji potencjału tych wykonawców, może dochodzić do wyboru złego wykonawcy, co już w przeszłości skutkowało lawiną kłopotów dla zamawiającego, jak i podwykonawców. Mam nadzieję, że ostatnia nowelizacja Pzp w kwestii handlu referencjami ukróci pewne praktyki i inwestorzy będą bardziej wyczuleni, jeśli chodzi o to, co tacy wykonawcy niefunkcjonujący na stałe na naszym rynku są w stanie zaoferować.
Nierzetelne oferty
Kolejne zagrożenie wiąże się z wyborem najkorzystniejszej oferty. W pierwszej perspektywie dochodziło do wielu złych sytuacji, miały miejsce wojny cenowe. Niestety inwestor nienależycie reagował na te sytuacje, a to przecież on posiada kosztorys inwestorski i wie, ile dana inwestycja powinna kosztować. W związku z tym odpowiedzialny inwestor wybiera takiego wykonawcę, który jest w stanie rzetelnie wykonać zamówienie, przedstawić rzetelną ofertę z rzetelną cenę. Wiemy, czym kończyły się wybory ofert, które absolutnie nie gwarantowały należytego wykonania kontraktu, wiemy, jakie były kłopoty, nie wybierano ofert najkorzystniejszych, tylko najtańsze.
Rażąco niska cena
Ostatnia nowelizacja ustawy Pzp w kwestii badania oferty pod kątem zawierania rażąco niskiej ceny, powinna tę sytuację zmienić. W przepisach określono, że jeżeli oferowana cena odbiega o 30% i więcej od kosztorysu inwestorskiego lub średniej wartości złożonych ofert, to złożona oferta powinna być sprawdzona pod kątem tego, czy nie zawiera rażąco niskiej ceny. To bardzo ważne, żeby inwestorzy faktycznie rzetelnie badali składane oferty, ich rolą jest, by nie dopuścić do wyboru takich oferentów, którzy nie będą gwarantowali rzetelnego wykonania zamówienia. Mam nadzieję, iż inwestorzy będą z tego instrumentu korzystali częściej niż było to dotychczas.
Niewłaściwa prekwalifikacja
Już w I etapie postępowania, szczególnie ważna jest weryfikacja oferentów, obserwujemy sytuację, gdzie niemal wszystkie firmy, które przystępują do I etapu, przechodzą do II. To jest duże niebezpieczeństwo, ponieważ faktyczny potencjał wielu wykonawców może budzić wątpliwości. Firmy, które nie posiadają na miejscu swojego zaplecza, nie są tutaj zadomowione od wielu lat, nie mają sprzętu i kadry, a bazują na referencjach, są źródłem ryzyka. Mogą one przejść do II etapu postępowania i tam wygrać z najniższą ceną. Bardzo ważne jest rzetelne przeprowadzenie prekwalifikacji oraz to, by do II etapu przetargu nie przechodziły firmy, które nie posiadają w Polsce własnego potencjału. Natomiast wprowadzone dwa dodatkowe kryteria, czyli okres gwarancji (5%) i termin realizacji (5%) przy tak małej wadze stają się sztuczne i pozbawione znaczenia, de facto decyduje więc cena.
Rosnące ceny
W związku z kumulacją robót, grozi nam wzrost cen surowców i robocizny. Działa tu prawo popytu i podaży. Wzrost cen surowców zależy nie tylko od zachowań producentów na naszym rynku, ale od globalnej sytuacji, od konfliktów i innych zawirowań. Zagrożeniem może być też decyzja GDDKiA o realizacji większości kontraktów w technologii betonowej. Mamy zbyt małe doświadczenie przy realizacji kontraktów betonowych w Polsce, zarówno po stronie inwestora, jak i wykonawcy.
Przerzucanie ryzyk
Przy tak dużej ilości inwestycji i ich spiętrzeniu, możemy mieć do czynienia z przerzucaniem większości ryzyk na wykonawców, co miało miejsce w pierwszej perspektywie. Prowadzenie tak wielu inwestycji w podobnym czasie to dla inwestora, który nie zawsze jest dobrze przygotowany, duże wyzwanie i często w takich sytuacjach dochodziło do przenoszenia większości ryzyk na wykonawców. Jeżeli do tego dołożymy praktyczne „ubezwłasnowolnienie” inżyniera kontraktu, to kłopoty na kontraktach drogowych są pewne. W inwestycjach liniowych nie da się uciec od problemów i chodzi o to, by sprawnie je rozwiązywać, by nie dochodziło do sytuacji, że jedna i druga strona okopują się na swoich pozycji, a kontrakt nie posuwa się do przodu.
Czytaj też: