Rynek Infrastruktury
No bo i taśmy jakieś się pojawiły, co to tajemnice Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju (dawniej Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej, jeszcze dawniej Infrastruktury, a jeszcze, jeszcze dawniej - Transportu, no a jeszcze, jeszcze, jeszcze dawniej … Transportu i Budownictwa) zawierają, i przeszukania w gabinetach „naszego” branżowego wiceministra, i szumnie zapowiadana nowa perspektywa, która ruchem jednostajnie przyspieszonym do nas się zbliża.
O taśmach pisał nie będę – szkoda mojego czasu i cierpliwości czytelników. Ale o nowej perspektywie jak najbardziej. Zwłaszcza, że co i rusz słyszę z ust prominentnych urzędników, że teraz to oni – czyli publiczni zamawiający - już się nauczyli i wyciągnęli wnioski z poprzedniej perspektywy. Dzięki czemu błędów w zamawianiu usług i robót budowlanych popełniać nie zamierzają. A także, że wsłuchują się w głosy „branży” – czyli nasze głosy. Mój znaczy się też, jak rozumiem. I że wychodzą naprzeciw naszym słusznym postulatom…
Czasem narzekają tylko, że narzędzi im brak, bo ustawa – ta o zamawianiu publicznym – nie daje prostej odpowiedzi na pytanie jak sobie radzić z „rażąco niską ceną”, albo że nie podpowiada jakie to mogą być inne niż cena kryteria wyboru oferty najkorzystniejszej.
Tego ostatniego to akurat nie rozumiem, bo dzisiaj - w dobie Internetu - nietrudno wyguglać przeróżne siwz-ety, w których mądrzy, odważni i pracowici publiczni zamawiający zastosowali - w swoich przetargach - skutecznie przeróżne pozacenowe kryteria. Sam byłem autorem kilku takich specyfikacji i z satysfakcją teraz obserwuję jak sprawnie idzie realizacja usługi Inżyniera nad realizacją jednej z największych w naszym kraju spalarni odpadów komunalnych (tam cena stanowiła tylko 55 procent) albo budowa kanalizacji w mieście leżącym niedaleko od sławnej z odcinka C autostrady A2 (tu z kolei cena stanowiła tylko 50 procent).
Uważny czytelnik portalu "RynekInfrastruktury.pl" przypomni sobie także głośny wybór kancelarii prawniczej, która świadczy usługi mające na celu ochronę interesów Generalnej Dyrekcji – o tam to dopiero poszaleli! Cena stanowiła tylko 30 procent w ogólnej sumie kryteriów wyboru oferty najkorzystniejszej. Albo i taką perełkę dotyczącą studiów podyplomowych MBA dla pracowników tejże generalnej – bez zająknięcia się wybrali jako ofertę najkorzystniejszą tę NAJDROŻSZĄ z pięciu złożonych, mimo, że cena stanowiła tylko 50% w ogólnej sumie kryteriów. Ten akurat wybór pochwalam, bo uczelnią z tą najdroższą ofertę jest szacowna warszawska polibuda, która nie tylko takich tumanów jak ja wykształciła. Co pozwala mieć nadzieję, że z tymi z generalnej też sobie poradzi…
Wrócę jednak do nowej perspektywy – pieniędzy do wydania na infrastrukturę będzie naprawdę dużo. Słowo „dużo” nie oddaje w pełni tego oceanu unijnych funduszy, które wkrótce zaleją nasze infrastrukturalne podwórko. Urzędnicy odpowiedzialni za ich wydawanie gremialnie obwieszczają, że tym razem wiedzą jak je rozumnie i sprawnie wydawać. Oraz że w odpowiedzi na żądania „branży” zmienili zasady gry i wyszli naprzeciw postulatom tejże.
Jako przykład często podają kwestie waloryzacji, zaliczek czy kryteriów wyboru oferty najkorzystniejszej. Co do waloryzacji to śmiać mi się chce – no bo skoro jest waloryzacja, ale ograniczona do 1%, to o czym my mówimy? W ten sprytny sposób uniemożliwiono wykonawcom dochodzenie na drodze sądowej ewentualnych odszkodowań za nieprzewidywalny wzrost cen na podstawie prawnej wynikającej wprost z kodeksu cywilnego. Gdyby nie wprowadzono kontraktowego zapisu o waloryzacji to wykonawcy mieli by znacznie większe szanse na dochodzenie swoich racji – fakt, że na długiej i usłanej głazami drodze sądowej, ale jednak. A tak – nastąpił wzrost cen – nie ma sprawy, zwiększamy wysokość wynagrodzenia z tego powodu. Ale nie więcej niż o JEDEN procent! Kuriozalny jest przypadek jednego „genialnego” przetargu, gdzie waloryzację wpisano z zastrzeżeniem, że może wejść w życie po roku od podpisania umowy, przy okazji „zapominając”, że czas na ukończenie to 8 miesięcy.
Zaliczki z kolei nie są niczym nowym. Przecież we wszystkich kontraktach realizowanych z pomocą funduszy przedakcesyjnych czy też Banku Światowego, instytucja zaliczki – nawet w wysokości 20% - funkcjonowała. Ba! W przetargach GDDKiA współfinansowanych z Programu Rozwoju Polski Wschodniej także zaliczki były. Jak więc widać to akurat żadna nowa jakość, zwłaszcza jak taka zaliczka proponowana jest na poziomie od 1 do 10%. Ale pochwalić się można - a nóż znajdą się tacy co nie pamiętają tych czasów, o których wspominam powyżej.
No a na deser zostawiam sobie pozacenowe kryteria wyboru oferty. Tak długo się tego domagaliśmy, że w końcu dostaliśmy te inne niż tylko cena kryteria. Ale jaki sens dla robót budowlanych ma termin wykonania i gwarancja, którym przypisuje się po 5 procent, a cenie 90 procent? Z zastrzeżeniem, że termin nie może być krótszy i nie dłuższy niż ileś tam miesięcy, podobnie jak gwarancja. Oczywiste jest, że większość wykonawców zadeklaruje w swoich ofertach ten najkrótszy z możliwych termin realizacji i najdłuższy z możliwych okres gwarancji. Wszyscy zatem będą za te pozacenowe kryteria tak samo punktowani. Według jakiego kryterium zostanie w takim przypadku wybrana oferta najkorzystniejsza? Oczywiście ceny! Czy aby na pewno „branży” o to chodziło? Oczywiście nie, ale teraz już nie możemy utyskiwać na zamawiających. Oni przecież mają rację, gdy wszem i wobec ogłaszają, że posłuchali postulatów wykonawców i w nowym otwarciu stosują inne niż tylko cena kryteria wyboru ofert. A że nic to nie zmienia, to już inna para kaloszy.
"Chcieliśta to mata" – jak powiedział jeden z urzędników.
Problematyka procesów inwestycyjnych będzie poruszana podczas II Kongresu Infrastruktury Polskiej, który odbędzie się 5 listopada br. w Krakowie. Więcej informacji wkrótce na stronie TOR Konferencje. Organizatorem jest stowarzyszenie Inicjatywa dla Infrastruktury.