Kilkanaście firm startujących w jednym przetargu to w zasadzie norma, tak w drogach jak i na kolei. Sprzyjają temu „górki” i „dołki” inwestycyjne, a co za tym idzie, niepewność dotycząca planów przetargowych największych inwestorów. Dużej konkurencji sprzyja także nadmierna otwartość polskiego rynku.
Duża liczba ofert w jednym postępowaniu przetargowym to sytuacja, która nie zmienia się od lat – zwracała uwagę Marita Szustak, prezes Izby Gospodarczej Transportu Lądowego oraz szefowa firmy Trac Tec Construction podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Na rynku kolejowym to efekt braku stabilności finansowej.
- Jesteśmy zakładnikami środków z Unii Europejskiej. Wiemy, że na trzy lata na te środki się obraziliśmy, więc czekaliśmy dość długo na finansowanie – mówiła Marita Szustak. Wygłodniały rynek rywalizuje więc o każde zlecenie.
– Od lat nie mamy komfortu wyboru postępowania, do którego chcemy startować. Nie mamy komfortu przygotowania się pod kątem potencjału, tylko startujemy wszyscy do wszystkiego, a potem się martwimy, jak to wykonać – mówiła Marita Szustak.
Mimo wszystko, to nie liczba oferentów w każdym postępowaniu jest jej zdaniem najbardziej niepokojąca, lecz ich wartość. Wiele ofert często oscyluje w okolicach 50 proc. budżetu zamawiającego, a pomiędzy propozycjami poszczególnych wykonawców jest bardzo duża rozpiętość cen. – Ta walka jest bardzo wyniszczająca – mówiła prezes IGTL.
Po tak długim okresie bez nowych przetargów, branża straciła zaufanie do zamawiających, nie wierzy w zapewnienia, że wkrótce popłyną duże środki na inwestycje. – Nie ma jasnych przekazów od zamawiających, CPK, Generalnej Dyrekcji czy PLK jakie przetargi planowane są na przestrzeni następnych dwóch, trzech lat. Jeśli chodzi o PLK to harmonogram przetargów kończy się na grudniu 2025 roku – zwracała uwagę przedstawicielka branży. – Tak naprawdę nie wiemy co nas czeka w przyszłym roku – mówiła Marita Szustak.
Konkurencja również z zagranicy
Konkurencja w przetargach jest i będzie duża gdyż Polska jest wielkim placem budowy, który dodatkowo cechuje się wielką otwartością – stwierdził z kolei Maciej Olek, członek zarządu Budimeksu. – W Polsce niemal każdy może przyjść i złożyć ofertę, obojętnie czy jest „firmą w teczce” czy jest firmą funkcjonującą od 50 lat w Polsce, płacącą tu podatki. System tych dwóch sytuacji w żaden sposób nie rozróżnia – mówił. Ta „gościnność” spowodowała w ostatnich latach duży napływ wykonawców nie tylko z Unii Europejskiej, ale także spoza wspólnoty, co szczególnie widoczne jest w sektorze drogowym.
Przedstawiciel wykonawcy wyraził nadzieję na szersze wykorzystywanie wyroku TSUE, dotyczącego możliwości wykluczania wykonawców s poza Unii. – Powinniśmy patrzeć trochę bardziej być może egoistycznie, choć ja bym wolał powiedzieć pragmatycznie, ponieważ to nie jest żaden egoizm. W otaczających nas krajach widzimy ten pragmatyzm od wielu lat i tam na żaden przetarg kolejowy nie ma siedemnastu ofert. Tych ofert jest pięć, sześć – mówił członek zarządu Budimeksu dodając, ze oferty te pochodzą od podmiotów stabilnych, od lat funkcjonujących na tamtych rynkach.
Jego zdaniem także na polskim rynku w pierwszej kolejności prawo realizacji zleceń powinny mieć firmy, które tutaj płacą podatki, zatrudniają pracowników i inwestują w rozwój.
Będą plany
Obecny na kongresie wiceminister infrastruktury Przemysław Koperski zapowiedział, ze resort będzie prowadził dialog z branżą, a informacje o planowanych przetargach będą systematycznie przekazywane wykonawcom. Przypomniał, że odbyło się już pierwsze spotkanie, podczas którego omawiano plany inwestycyjne, a kolejne będą się odbywać co roku. – Będziemy aktualizować informacje o tym, jakie zamówienia będzie realizowało Ministerstwo Infrastruktury i jednostki mu podległe w perspektywie rocznej i w perspektywie wieloletniej – zapowiedział wiceminister.
Informacje o planowanych przetargach będzie przekazywać także GDDKiA. – Podajemy informację co do ilości kilometrów i szacowanych wartości zadań – wskazywał Tomasz Kwieciński, radca Generalnego Dyrektora Dróg Krajowych i Autostrad. Jak wyjaśnił, proces inwestycyjny w fazie projektowej trwa bardzo długo i nie zawsze można precyzyjnie określić kiedy zadanie będzie gotowe do realizacji. - Dlatego czasami nie da się sprecyzować dokładnie co do kilometra i szczegółowej lokalizacji, ale co do ogólnych założeń, ilości zadań które będą trafiać na rynek, jak najbardziej taką informacje przekazujemy – mówił.
Przedstawiciel GDDKiA zapowiedział, że inwestor drogowy będzie korzystał z wyroku TSUE. – Na zadaniach strategicznych dotyczących dróg ekspresowych i autostrad będziemy [ten wyrok] stosować – powiedział Tomasz Kwieciński.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że proce wyboru oferenta opiera się w dużej mierze na oświadczeniach wykonawców. – Nawet jeżeli wprowadzamy jakieś kryteria pozacenowe, to tam też opieramy się na oświadczeniu. Weryfikacja następuje dopiero w trakcie realizacji robót, co z punktu widzenia zamawiającego ogranicza możliwość efektywnego eliminowania podmiotów nierzetelnych na etapie postępowania przetargowego – mówił przedstawiciel GDDKiA.
Dodał, że poszukiwanie kryteriów pozacenowych jest nieskutecznie, ponieważ wszyscy wykonawcy deklarują, że spełnią je w 100 procentach, co powoduje, że trudno zróżnicować wykonawców na etapie przetargu.
Jak to robią inni
Z różnicowaniem wykonawców radzą sobie jednak kraje unijne, w tym ościenne, które bardzo dobrze chronią swoje rynki – wskazywał z kolei przedstawiciel Budimeksu. Podał przykład z Czech, gdzie od kilku lat Budimex zabiega o kontrakty. - Tam było kryterium, że firma musi mieć na etacie kierownika budowy władającego biegle językiem czeskim i posiadającego wszystkie autoryzacje, które są wymagane przez zamawiającego do prowadzenia robót – mówił Maciej Olek. Jak dodał w praktyce mowa o „podwójnej autoryzacji”. - O ile czeskie uprawnienia można nostryfikować w Polsce, o tyle personel Budimeksu uczy się języka czeskiego, zdaje czeskie egzaminy na uprawnienia budowlane, a następnie robi czeską autoryzację po czesku – wskazał dodając, że tak istotne różnice w podejściu do wykonawców mają miejsce w ramach jednej Unii Europejskiej. – To nie jest tak, że się nie da. Da się – powiedział.
Podobnie sytuacja wygląda w Niemczech. – Trzeba udowodnić, że ma się swoje zasoby, że ma się ludzi – mówił dodając, że oczekiwana jest tam także znajomość języka niemieckiego. - To nie jest tak, że możemy oświadczyć, że jak wygramy kontrakt za miliard czy za dwa, to przyjedziemy i będziemy mieli kierownika, który będzie mówił po niemiecku. My musimy udowodnić, że posiadamy te zasoby w momencie składania oferty i musimy przedstawić na to konkretne dowody, żeby dostać certyfikat, czyli żebyśmy w ogóle mogli rozpocząć udział w procesie przetargowym – tłumaczył Maciej Olek. Potem firma musi zdobyć doświadczenie na tamtejszym rynku. – To że w Polsce zbudowaliśmy 30 procent dróg i 20 procent kolei to nic tam nie znaczy. Zaczynamy od przetargów po sto tysięcy euro, po milion euro i takie przetargi tam robimy, ucząc się i pokazując zamawiającemu, że mamy zasoby, które zadeklarowaliśmy – powiedział przedstawiciel największego wykonawcy w Polsce.
Takie kryteria pozwalają na stabilne funkcjonowanie lokalnych rynków. - Nie przyjadą nagle do Czech dwie czy trzy firmy i zabiorą 30 procent przetargów z rynku firmom, które utrzymują tam zasoby, czekając w czasie dołków – mówił Maciej Olek wskazując, że okres czekania na przetargi jest dla firm bardzo trudny. Firma, która zainwestowała miliony w sprzęt nie może go odstawić na kilka lat czekając na nowe zlecenia. Zwłaszcza gdy istnieje ryzyko, że jak rynek się ponownie obudzi, pojawi się na nim nowy gracz, który przejmie realizację inwestycji. - Mamy tu wspólnie wiele do zrobienia – powiedział reprezentant Budimeksu.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem
zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów
zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w
Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji
handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu
w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z
siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.