Zgodnie z projektem nowego program budowy dróg, w perspektywie 2014-2020 najwięcej pieniędzy na drogi zostanie wydatkowane w 2017 roku i będzie to aż 22,8 mld zł z łącznej kwoty niemal 93 mld zł. Jacek Osiński, ekspert ds. infrastruktury drogowej w ZDG TOR ostrzega, że takie postępowanie może doprowadzić do powtórki sytuacji sprzed Euro 2012, co zakończyło się falą upadłości w branży budowlanej.
– W 2017 roku czeka nas kulminacja robót, czyli dokładnie to sam, co mieliśmy przed Euro 2012. Zacznie wówczas wszystkiego brakować, materiały zaczną drożeć. Przy tym ponad dwukrotnym wzroście wydatków na inwestycje, w porównaniu z kwotą 9,6 mld zł zaplanowaną na 2015 rok, można jedynie współczuć wykonawcom, którzy wcześniej podpiszą umowy bez klauzul zabezpieczających przed ryzykiem wzrostu cen materiałów budowlanych – komentuje dla portalu „RynekInfrastruktury.pl” Jacek Osiński.
Ekspert stwierdza, że nikt nie wyciągnął wniosków z lat 2010-2011, gdy mieliśmy do czynienia z nagromadzeniem inwestycji w tym samym czasie. W 2014 roku wydatki na realizację inwestycji mają wynieść 980,8 mln zł, rok później już 9,6 mld zł. W 2016 roku zostanie wydane ponad 19 mld zł, a w 2017 roku – 22,8 mld zł. – Rozkład wydawanych pieniędzy nie będzie sprzyjał ani racjonalnej gospodarce, ani realizacji inwestycji. One powinny być rozłożone równomiernie – dodaje.
Według Jacka Osińskiego, przy obecnym podejściu do planowania inwestycji, kontynuowanym po pierwszej perspektywie, projekt PBDK 2014-2020 jest awykonalny. – Myślę, że 30-40% tych inwestycji nie uda się zrealizować, o ile nie zmieni się system zarządzania kontraktami. Problemy powstałe przy realizowaniu budów będą się przekładany na kolejne lata, a to sprawi, że proces inwestycyjny wydłuży się w czasie, będzie mnóstwo roszczeń i problemów na budowach, które będą powstawały szczególnie w latach 2017-2018. To jest realny scenariusz, chyba, że zmieni się sam sposób podejścia do realizacji inwestycji – ocenia ekspert.
– Rynek nie znosi próżni, do przetargów zawsze ktoś się zgłosi. Pytanie, czy ci którzy się zgłoszą, będą w stanie wybudować te drogi i na jakich warunkach to uczynią. Wydaje się, że jeśli nie zostanie zmieniona systematyka, to te przetargi będą wygrywały firmy, które nie poradzą sobie z realizacją. Ponownie będziemy mieć do czynienia z upadłościami – mówi ekspert.
Jacek Osiński ostrzega, że istnieje zagrożenie przesunięcia inwestycji w czasie, a oznacza, że kumulacja robót przesunie się na rok 2018, a nawet 2019. – Środki na drogi będą wydatkowane z dużym falstartem, nie wierzę, że uda się spożytkować wszystkie pieniądze przeznaczone na inwestycje. Poprzednia perspektywa nie nauczyła naszych decydentów, że taka kumulacja prowadzi do samych problemów i powinniśmy się tego spodziewać – kończy.
Czytaj też: