Zamawiający publiczni powinni przestać przerzucać całe ryzyko na wykonawców – postulują firmy budowlane. Ma to mieć szczególne znaczenie wobec ograniczenia w kolejnej perspektywie budżetowej funduszy unijnych dla Polski, co wymusi częstsze stosowanie partnerstwa publiczno-prywatnego. Szansą może okazać się także prefabrykacja w budownictwie mieszkaniowym oraz ekspansja na rynki zagraniczne – samodzielnie lub w klastrach. Nad przyszłością polskiej branży budowlanej zastanawiali się uczestnicy debaty podczas X edycji Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Tematem numer jeden były scenariusze rozwoju branży po tym, jak za kilka lat – wedle wszelkiego prawdopodobieństwa – zostanie zmniejszona wysokość przeznaczonych dla Polski funduszy unijnych na inwestycje infrastrukturalne. Według dyrektora ds. budownictwa ogólnego i członka zarządu Budimex SA Radosława Górskiego przyszłość rysuje się raczej w jasnych barwach. – Jakieś środki UE na pewno nadal będą możliwe do wykorzystania. Inne możliwości to, na przykład, partnerstwo publiczno-prywatne. Przygotowujemy się do takich projektów, a jeden już z sukcesem realizujemy – uzasadnił Górski.
Strategia dla firm: badania, rozwój, samowystarczalność
Według przewidywań członka zarządu Budimeksu część wykonawców zniknie z rynku – pozostaną na nim firmy mocniejsze i dobrze zorganizowane. – Ponieważ my tacy jesteśmy, poradzimy sobie. Nie planujemy nawet pomniejszenia sprzedaży – podkreślił. Przygotowania obejmują dywersyfikację produktu, tak by grupa miała ofertę w każdym obszarze rynku (szczególnych możliwości rozwoju zarząd upatruje w hydrotechnice). – Mocno zwiększamy obroty w sektorze „śmieciowym” oraz związanym z utrzymaniem – dodał. Działania Budimeksu to ponadto mecenat działań badawczo-rozwojowych, wspieranie startupów oraz współpraca z Politechniką Warszawską i Krakowską.
Budimex dostrzega szansę także na rynkach zagranicznych, zwłaszcza na wschodzie, który uznaje za naturalny, choć trudny kierunek poszukiwania kontraktów. – Chcemy uczyć się działania na rynkach w krajach bałtyckich. Realizujemy tam już wraz z partnerami jeden projekt o wartości 180 mln euro. Wybraliśmy model projektowy, czyli właśnie wejście na rynek poprzez duży projekt, zamiast kupowania spółek – poinformował. Jak ocenił, częstym błędem popełnianym przez polskich przedsiębiorców za granicą jest założenie, że na obcych rynkach można stosować metody z rynku polskiego. Problemem jest także niechęć ze strony innych, zadomowionych już na miejscu przedsiębiorstw.
– Nasza strategia zakłada skonstruowanie firmy jak najbardziej samowystarczalnej na każdym etapie. Jak najwięcej prac, od produkcji po bezpośrednią realizację, chcemy realizować siłami własnymi – zadeklarował dyrektor ds. budownictwa ogólnego Strabagu Dariusz Kolasa. Z myślą o usprawnianiu procesów grupa powołała własną spółkę, zajmującą się badaniami, rozwojem i innowacjami. – Efekty, zwłaszcza w budownictwie drogowym, już wdrażamy – zaznaczył, dodając, że chodzi między innymi o zastosowanie robotyki w budownictwie. Oprócz realizacji, która stanowi rdzeń działalności, Strabag uczestniczy w finansowaniu inwestycji w formule PPP oraz innych modelach. Grupa ma też własną firmę utrzymania technicznego.
Zatory płatnicze w niemal co czwartej firmie
Nie wszyscy wykonawcy patrzą jednak w przyszłość tak optymistycznie. Zdaniem prezes KARMAR Joanny Makowieckiej-Gacy przy rozgrzaniu rynku i rozliczaniu ryczałtowym problemy z płynnością finansową są nieuniknione. – Możemy rysować ciekawą perspektywę strategiczną, ale tu i teraz nadciąga fala zatorów płatniczych. Według niedawnego raportu liczba przedsiębiorstw z problemami z płynnością wzrosła w pół roku o 23%. Wyciągnijmy w końcu wnioski z przeszłości i nie budujmy wszystkiego naraz – wezwała. Wysokość marży musi zapewniać wykonawcom poduszkę bezpieczeństwa, która zrównoważy wpływ inflacji w budownictwie długookresowym.
– Specustawa usprawni proces inwestycyjny od strony administracyjnej, ale warto myśleć też o innych rozwiązaniach. Państwo może udostępniać ziemię i nawet czerpać zyski w formule profit sharing – zaproponowała Makowiecka-Gaca. Za dobry krok uznała natomiast odpowiedzialność generalnych wykonawców za standardy BHP, która daje im wpływ na standardy rynkowe.
Boom w mieszkaniach i infrastrukturze, ale…
Dyrektor inwestycyjny BGK Nieruchomości Jarosław Kołodziejczyk wspomniał o kilkudziesięcioletnich zaległościach co do liczby oddawanych do użytku mieszkań. – Mamy nadzieję, że uda się nam zaistnieć na rynku z programem Mieszkanie + i uzupełnić je. Chcemy zainspirować inne podmioty, w tym spółdzielnie i TBSy. Zobaczymy, czy da się budować taniej, niż deweloperzy – zapowiedział. Jak uzupełnił, w Polsce dominują dziś mieszkania małe i średnie, jednak po zaspokojeniu pierwszych potrzeb mieszkaniowych pojawi się popyt na większe lokale. W dodatku w polskich gminach brakuje mieszkań komunalnych. Przebudowa miast będzie więc trwała wiele lat. – Sięgamy do zasobów PKP SA, Poczty Polskiej, starych zakładów przemysłowych etc. Problemem jest jednak często słaby dostęp pozyskiwanych terenów do infrastruktury miejskiej. Jeśli chodzi o finansowanie, mamy prawie nieograniczone środki, bo na dobre projekty pieniądze zawsze się znajdą – stwierdził Kołodziejczyk.
Boom w budownictwie mieszkaniowym spowodował, że wielu inwestorom zainteresowanym współpracą Budimex musi już odmawiać. Wobec ubytku siły roboczej możliwości pozyskiwania nowych kontraktów są mocno ograniczone. – Uzupełniamy luki pracownikami ze wschodu, ale ci są często mniej wykwalifikowani i wydajni – stwierdził członek zarządu. Według Górskiego skala sprzedaży jest dziś porównywalna z rokiem 2012. Rozwiązaniem może okazać się prefabrykacja: grupa rozważa nawet budowę jednego prefabrykowanego osiedla, które miałoby pomóc w przełamaniu złej opinii społecznej o tym rodzaju budownictwa.
– Prefabrykacja może obniżyć cenę, bo koszt roboczogodzin jest bardzo wysoki. W tym celu jednak większość wykonawców musi się umówić na wspólne zamówienie typowych schodów i innych elementów oraz unifikowanie projektów – dodał przedstawiciel BGKN.
O zainteresowaniu prefabrykacją, także w budownictwie komercyjnym, mówiła też prezes KARMAR SA Joanna Makowiecka-Gaca oraz przedstawiciel Strabagu. – Umiemy zbudować mieszkania tańsze, niż dziś, ale potem trzeba jeszcze dostosować je do potrzeb końcowego klienta – zauważył. Odnosząc się do budownictwa infrastrukturalnego, zestawił „ogólny hurraoptymizm” z faktem braku ogólnego programu koordynacji prac przy budowie i modernizacji dróg oraz linii kolejowych. – Potrzeba bardzo dużej ilości kruszyw i innych surowców, tymczasem modernizacja powoduje czasową niedostępność torów dla przesyłów towarowych. Logistyka, jako najważniejszy element procesu, powinna być koordynowane centralnie – uznał.
Podział ryzyka: za wiele po stronie wykonawcy?
– Wciąż nie dostrzegam partnerstwa między inwestorem a wykonawcą. Warunki na rynku są trudne, brakuje ponad 100 tysięcy rąk do pracy, a zamawiający publiczni wydają się tego nie widzieć. O braku równowagi świadczy katalog kar: dla wykonawcy przewidziano ich kilkadziesiąt, a dla zamawiającego – tylko jedną. Trudności nastręcza też nieprzesuwalny termin końcowy, określony jeszcze na etapie przetargu – wyliczył przedstawiciel zarządu Budimeksu. Jak dodał, również w PPP całe ryzyko nie może być przenoszone na partnera prywatnego. – Będziemy potrzebowali kapitału prywatnego do przyszłych inwestycji. Dziś jest czas, by ćwiczyć współpracę – zaapelował.
Dyrektor ze Strabagu szacuje niedobory kadrowe nawet na 150 tysięcy osób. – Za chwilę, podobnie jak na dojrzałych rynkach zachodnioeuropejskich, zacznie brakować też inżynierów – przewidywał Kolasa. Również jego zdaniem obecna tendencja w zakresie podziału ryzyka jest krzywdząca dla wykonawców, którzy – między innymi – jako jedyni ponoszą konsekwencje wzrostu cen. – Trzeba brać też pod uwagę zwiększenie kosztu budowy kosztem zmniejszenia utrzymania – postulował Kolasa. Jak podkreślił, nie ma innego centrum kompetencji, niż aktualnie działający wykonawcy – ich wkład w proces projektowy powinno się uwzględnić w modelu podziału zysku.
– Podmioty państwowe nie powinny brać na siebie więcej ryzyk, niż muszą. To strona prywatna czerpie w PPP główną korzyść. Właśnie dlatego tak trudno ustalić warunki współpracy – uznał natomiast dyrektor BGK Nieruchomości. Jak stwierdził, BGKN negocjuje projekt, koszty i termin, jednak nie tak twardo, jak inni zamawiający. – Jeśli budowę prowadzą prawnicy, a nie kierownicy – walka o marżę i cenę trwa długo. Mamy nadzieję, że u nas będzie tego mniej. Nie jesteśmy nastawieni na duży zysk: 0,5% to wartość pomijalna – przekonywał.
Żukowski: Ustandaryzować podział ryzyk
Były wiceminister infrastruktury i budownictwa Tomasz Żukowski za jedno z wyzwań uznał zapewnienie procesowi inwestycyjnemu stabilności niezależnie od kalendarza wyborczego i zmian u władzy. – Potrzebna stabilnej polityki bez „pustych szuflad”. Nie może też dochodzić do wstrzymywania inwestycji w roku wyborczym – podkreślił. Zdaniem urzędnika podmioty prywatne i publiczne zwykle inaczej szacują ryzyko, potrzebny jest więc dialog między nimi. – Jeśli chodzi o wzrost cen, nie wyciągnięto wniosków systemowych z poprzedniej unijnej perspektywy budżetowej. Gdy zamawiającym jest państwo lub samorząd, musimy ustandaryzować podział ryzyk, bo obecnych rozwiązań nie da się kontynuować – podkreślił. Zwrócił też uwagę na problemy wielu mniejszych firm z odwróconym podatkiem VAT.
– Jednym z elementów przyszłości są Drogowe Spółki Specjalnego Przeznaczenia. Spółka celowa będzie budowała również Centralny Port Komunikacyjny, co oznacza otworzenie bardzo dużego frontu robót – przypomniał Żukowski. Za konieczne uznał jednak skorygowanie wycen oraz klasyfikacji robót budowlanych. – W roku 2016 analiza większości przetargów infrastrukturalnych wykazała, że wartość kosztorysowa robót różniła się od zwycięskich ofert nawet o 50% – poinformował wiceminister.
Kozłowski: Zrzeszajmy się w klastrach
– Przez ponad 40 lat mojej pracy w budownictwie nigdy nie było długiego okresu poczucia bezpieczeństwa. Branża zawsze działała „od dramatu do tragedii” – ocenił wiceprezes zarządu SEEN Holding oraz Polskiego Klastra Eksportowego Budownictwa Andrzej Kozłowski. Obecne na rynku firmy podzielił na dwie grupy: kilka największych firm z centralami za granicą i pozostałości tego, co zostało po wcześniejszych perturbacjach. – Negatywne emocje i brak zaufania powoduje, że trudno skleić konglomeraty mogące startować do większych przetargów. Przykładem było niedawne poszukiwanie chętnych do udziału w ogromnym projekcie Chevron w Kazachstanie, związanym z wydobyciem ropy naftowej na Morzu Kaspijskim. Nie jesteśmy kapitałowo ani mentalnie gotowi do wielkich wyzwań – stwierdził Kozłowski. Tymczasem dywersyfikacja geograficzna to jego zdaniem najważniejsza szansa dla polskich firm. – Trzeba otworzyć się na partnerów, widzieć szansę rozwoju, szukać rynków, na których nasz kapitał i wiedza będzie wartością dodaną. Mamy nowe, niestandardowe rozwiązania, takie jak przygotowany przez nas w PKEB Polski Szpital Modułowy – ale jeśli rząd nam w tym nie pomoże, choćby poprzez kredyty celowe na cele humanitarne, nie możemy liczyć na osiągnięcie sukcesu – argumentował.
Zdaniem wiceprezesa klastra na rynki zagraniczne warto wchodzić także z powodu lepszych, niż w Polsce, warunków kontraktowych. – Ubiegamy się o kontrakt w Szwecji. Projekt ma formułę „zaprojektuj i buduj”, będzie trwał 2 lata, a jego waloryzacja jest założona po 18 miesiącach. Wartość kar nie może przekroczyć 7,5% kontraktu. Zamawiający przewiduje też premie za wykonanie lepsze, niż opisano w wymaganiach – przytoczył Kozłowski. – Choć Szwecja jest bardziej stabilna gospodarczo, a w całej UE obowiązują te same przepisy, zamawiający przewiduje wahania koniunktury i stara się zaradzić ich skutkom. Dlaczego w Polsce musimy wyważać otwarte drzwi? – pytał.
Kozłowski przekonywał, że klastry to przyszłość polskiej branży budowlanej i skuteczny mechanizm wspierający polski kapitał. – Zachęcam, by przystąpić do naszego klastra. Im więcej nas będzie, tym szybciej dotrzemy na rynki zagraniczne jako generalni wykonawcy – stwierdził.
Lasy Państwowe: „Ekologiczne” budownictwo drewniane
Główny specjalista w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych Andrzej Schleser poświęcił swoje wystąpienie promocji budownictwa drewnianego. – W Bielsku Podlaskim działa jedna z największych fabryk domów drewnianych w Europie, ale tylko mały odsetek produkcji trafia do Polski. Stąd nasza determinacja, by rozwijać tę gałąź, początkowo na własne potrzeby. W przyszłości powołamy do tego celu niezależny podmiot – powiedział. Jako najważniejszy argument za rozwojem budownictwa drewnianego wskazał czynnik środowiskowy. – Produkcja stali i betonu odpowiada za 8% światowej emisji dwutlenku węgla. Budownictwo drewniane pozwala też na oszczędność energii zużywanej do ogrzewania – stwierdził.
W budownictwie drewnianym pojawiły się nowe technologie związane z prefabrykacją. Wobec zwiększania się ludności miast można – według przedstawiciela Lasów Państwowych – dodawać np. nowe, lekkie kondygnacje z drewna na istniejących budynkach. Potrzebne są jednak inwestycję w infrastrukturę przetwórczą. – Paradoksem polskiej gospodarki jest to, że choć eksportujemy rocznie 2,6 mln metrów sześciennych drewna, drewno konstrukcyjne trzeba sprowadzać, bo nie produkują go polskie tartaki. Brakuje głównie suszarni, nie ma też standaryzacji np. w zakresie długości i grubości belek. Chciałbym, by powstawało jak najwięcej mieszkań drewnianych, ale ten proces będzie trwał latami – powiedział. Lasy Państwowe od 17 lat współpracują ze Szwedzką Agencją Leśną, jednak – jak zaznaczył Schleser – nie wszystkie rozwiązania można przenieść do Polski w skali 1:1.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.