Inwestorzy i wykonawcy w Polsce zbyt często i zbyt wcześnie wchodzą na drogę sądową – uznali uczestnicy debaty podczas Kongresu Inżynierów i Projektantów. Ich zdaniem winę za ten stan ponoszą obie strony, nie bez znaczenia było też pochopne zlikwidowanie części procedur umożliwiających pozasądowe rozstrzyganie sporów. Receptą może być przyjęcie części rozwiązań sprawdzonych na Zachodzie, ale przede wszystkim – zmiana mentalności wszystkich stron procesu inwestycyjnego.
– W całych Niemczech korzystamy z usług jednego prawnika. W Polsce tymczasem pracują dla nas aż trzy kancelarie – zobrazował problem prezes zarządu Voessing Polska Krystian Fryszkowski. Jego zdaniem do polskiego prawa powinno się adaptować wypracowane już w Europie i na świecie standardy zarządzania ryzykiem. W jego ocenie zdecydowanie bardziej, niż obecne polskie przepisy i praktyki, sprzyjają one harmonijnej współpracy zamawiających z inżynierami, projektantami oraz wykonawcami.
Zamiast partnerstwa są procesy
Prezes zarządu MGGP SA Paweł Grad ocenił, że w każdym z sektorów rynku, w których firma oferuje swoje usługi – drogowym, kolejowym i geodezyjnym – problemem zamawiających jest zarządzanie umową. Szczególnie ważną rolę odgrywa tu rozliczanie realizowanych prac oraz reakcja na pojawiające się problemy. – Zamawiający nie widzą partnera biznesowego koniecznego do realizacji zadań statutowych. Panuje podejście: „nie ma was, to będzie kto inny” – stwierdził.
Wpływ takiej postawy na branżę jest bardzo negatywny. – Nie mamy właściwego wsparcia decyzyjnego po stronie klienta. – Mamy ok. 30 „czynnych” umów. W ostatnich 2 latach podpisaliśmy kilka aneksów, ale wszystkie po długich bataliach sądowych i z dużym opóźnieniem. Spowodowało to duże obciążenia finansowe – ubolewał. Kilka procesów wciąż się toczy, kilka wniosków zostanie zaś dopiero skierowanych do sądu.
– Brakuje tu partnerstwa. Powinno się czytać umowy tak, by wypracować porozumienie, a nie by udowodnić drugiej stronie, że nie ma racji. Trzeba na tym mocno popracować. Bez tej fundamentalnej zmiany żadna, choćby najdoskonalsza umowa nie rozwiąże tych problemów – podkreślił Grad.
Przywrócić protesty?
– Jeśli komunikacja zaczyna się przy udziale prawników, trudno mówić o dialogu – zgodziła się adwokat Agnieszka Zaborowska. Jak stwierdziła, nawet etap odwoławczy bywa błędnie traktowany jako etap konfliktu między stronami procesu inwestycyjnego. Powołując się na doświadczenie prowadzenia spraw przed Krajową Izbą Odwoławczą w imieniu mniejszych firm projektowych, zwróciła uwagę na obawy potencjalnych wykonawców przed redakcją inwestora na zakwestionowanie ich działań. W przypadku inwestycji samorządowych, gdy samorząd jest jedynym klientem małej firm, strach jest jeszcze większy. – Przed niedawną rozprawą reprezentanci gminy, której czynność wyboru najkorzystniejszej oferty została zakwestionowana, nie chcieli nawet podać dłoni na przywitanie! Przedstawiciele firmy byli przerażeni, rozważali wycofanie się w obawie przed dalszymi konsekwencjami – przytoczyła przykład.
Zdaniem prawniczki błędem było zniesienie w roku 2009 instytucji protestu w postępowaniu przetargowym. – Odwołanie do KIO nie powinno być jedyną droga. Potrzeba za to więcej elementów dialogu. Nie wchodźmy zbyt wcześnie w etap odwołania ani sporu – przekonywała mec. Zaborowska. Wyraziła też nadzieję, że mediacji w sprawie inwestycji będzie w najbliższych latach coraz więcej, a sporów sądowych – coraz mniej.
Firmy ubiegające się o zamówienie mogą ze swej strony przykładać więcej wysiłku do formułowania pytań do specyfikacji. – Dobrze zadane i uzasadnione pytanie, z wykazaniem, dlaczego warunek jest zawyżony i jak należy go zmienić, zachęci inwestora do korekty dokumentacji – uznała prawniczka. Zachęciła też do bezpośrednich spotkań z zamawiającym jeszcze przed etapem otwarcia ofert oraz do zapoznawania się z przyszłym placem budowy podczas wizji lokalnej. – Będzie to procentowało – zapewniła.
Mediacje skuteczniejsze od procesów
Ekspert ds. analiz terminowych i kosztów CAS Maciej Kajrukszto jest jednak pod tym względem pesymistą. – Spodziewamy się, że sporów będzie więcej i będą trwały dłużej. Sprzyja temu wzrost kosztów w budownictwie, widoczny również z perspektywy projektantów i inżynierów – uzasadnił. Jak stwierdził, najpopularniejszą metodą stosowaną przez obie strony po pierwszych sygnałach o trudnościach jest „poczekamy, zobaczymy”. Jest to metoda najmniej skuteczna, w dodatku często i tak prowadząca do procesu sądowego. – Najlepiej działają negocjacje i mediacje. Pozwalają one zachować dobre relacje i budować partnerstwo – przekonywał.
– Już dziś duża liczba sporów jest rozwiązywana przez sądy. Jest to jakaś metoda, ale niszcząca relacje – dodał Kajrukszto. Jak dodał, zniechęcona procesami firma może przestać ofertować dla konkretnego zamawiającego – co w wielu przypadkach może mocno utrudniać mu działalność.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.