Dlaczego budujemy autostrady? Najważniejszym czynnikiem jest zazwyczaj poprawienie skomunikowania regionu czy nawet kraju oraz poprawienie płynności ruchu na danym terenie. Jednak w Ameryce, na przestrzeni lat, powody do tego były znacznie inne. Do tego w sprawie wyznaczania dróg szybkiego ruchu nie każdy głos był równy. Jakie są skutki?
Autostradowe widmo
Dawno, dawno temu w odległej Ameryce większość osób codziennie do pracy jeździło tramwajem. Dziś 85%, każdego dnia w tym celu, korzysta z samochodu. Powodów tej zmiany i śmierci tramwajów było wiele. Jednym z największych była realizacja tzw. Interstate Highway System czyli planu budowy międzystanowych autostrad, którego wartość sięgnęła 425 mld euro.
Lata ’50, ’60 i ’70 to dla Stanów Zjednoczonych silny rozwój autostrad. W tym czasie powstało ok. 48 tys. mil dróg tego typu. Pomogły one w skomunikowaniu terenów miejskich i wiejskich. Jednak same miasta zdecydowanie ucierpiały. Przecież żeby zbudować autostradę potrzebny jest duży teren, którego w zatłoczonych miastach brakowało. Dlatego wyburzano, dzielono i odgradzano za pomocą wielkich tras, często na wysokich estakadach.
Atak koncernów samochodowych
Kto tak naprawdę najbardziej optował za zrealizowaniem wielkiego planu budowy dróg? Były to przede wszystkim koncerny paliwowe oraz producenci samochodów. Nie pasowało im, że główny udział w komunikacji miejskiej miały w tamtych czasach ekologiczne tramwaje. Potrzebowali oni dróg, po których amerykanie będą jeździć samochodami, które te firmy wyprodukują, napędzanymi paliwem, które będą napędzane ich paliwem.
Początki tej sytuacji sięgają 1930 roku. Wtedy m.in. General Motors i AAA stworzyły National Highway Users Conference czyli grupę, która wywierała nacisk na państwo w celu doprowadzenia do skutku międzystanowego planu budowy autostrad. Grupa ta wymyśliła, że dobrze będzie, kiedy budowa dróg dostanie rangę obowiązku publicznego.
Pierwszym krokiem było uczynienie dróg bez płatnymi, ale do tego konieczna była zmiana systemu ich finansowania. Stowarzyszenie koncernów samochodowych uznało, że pieniądze na budowę dróg publicznych można pozyskać z opłaty paliwowej. Dzięki temu można było nazwać nowe trasy „free roads” czyli „bezpłatne drogi” co ostatecznie zostało zmienione na dzisiejsze „freeways”. Jednak tak naprawdę żadna droga nie była za darmo.
Zemsta władz
Pierwszym dokumentem, który zawierał plany amerykańskich władz co do budowy systemu dróg był uchwalony w 1939 roku „Toll Roads and Free Roads”. Jednak jaką korzyść miały one z budowania autostrad? Pierwszym była poprawa skomunikowania tak dużego kraju jak USA, za którą zapłacą w dużej mierze mieszkańcy. Druga, która pokaże się później, było wysiedlanie niewygodnych mieszkańców za pomocą budowania węzłów autostradowych w miejscach ich zamieszkania.
Kiedy wielkie drogi dotarły do aglomeracji miejskich, nie były budowane przez urbanistów, którzy w tamtych czasach ledwie istnieli. Planowali je inżynierowie, którzy nie zważali na funkcjonowanie tkanki miejskiej. Dodatkowo swój wkład, w wyznaczanie przebiegu tras miały władze, które nie zawsze lubiły wszystkich swoich mieszkańców. Dotyczyło to w dużej mierze afro-amerykanów i innych imigrantów. Nowe autostrady planowano tak, aby zmuszały ich do wysiedlenia lub odgradzały od reszty społeczeństwa. Przez to jednak wzmogła się przestępczość, w dużej mierze na trudnych do kontrolowania, przedmieściach. Dodatkowo oddzielenie niektórych dzielnic pozostało do dziś. I teraz ten problem zaczyna być zauważany.
Korzyści było oczywiście znacznie więcej. M.in. należał do nich rozwój gospodarczy, którego, jak uważano przez wiele lat, motorem było budowanie wielkich dróg.
Nowa droga
Futurystyczną wizję miast, przez których serca przebiegały wielopasmowe autostrady, można było pierwszy raz zobaczyć na wielkiej makiecie o nazwie Futurama. Została ona zbudowana przez General Motors w 1939 roku. Jak wyglądała możecie zobaczyć na filmiku, z 1939 roku również zrealizowanym przez koncern GM, o nazwie „To New Horizons”.
Postęp budowy autostrad spowolniła druga wojna światowa. Jednak po niej prace ruszyły pełną parą. Międzystanowa sieć dróg została w 1947 roku nakreślona na mapie, a następnie w 1955 roku Ministerstwo Handlu uchwaliło dokument zwany „żółtą księgą”. Który określał bieg dróg między dużymi miastami stanów zjednoczonych. Przejrzeć „żółtą księgę” możecie pod tym linkiem, a poniżej znajdziecie plan naszkicowany na mapie.
Mieszkańcy kontratakują
Stany dostawały pieniądze od rządu na budowy tych dróg pod warunkiem, że zostaną one rozmieszczone tak, jak to przewidziano w dokumencie Departamentu Handlu. Jednak niektórym nie podobało się, że autostrada będzie przebiegać przez centrum miasta i rozedrze je na dwie części. Inni nie chcieli drogi pod swoim domem. I tak, ci biedni, nie mieli w tej sytuacji nic do powiedzenia, ale jeśli doszło do protestu zamożnych mieszkańców, przebieg czasami ulegał zmianie. Zablokować budowę autostrady mogły też w niektórych przypadkach władze.
Tak było m.in. w San Francisco i Waszyngtonie. Tam najważniejsze segmenty zostały zablokowane przez koalicję władz i mieszkańców. W Nowym Jorku, jedno ze stowarzyszeń, skutecznie uniemożliwiło budowę drogi przez Dolny Manhattan. W stolicy USA niewybudowana została Wisconsin Avenue.
Powrót myśli urbanistycznej
– Do zniszczeń budynków mieszkalnych poprzez budowę autostrad dochodziło najczęściej w dzielnicach mocno zdywersyfikowanych, w których mieszkańcy mieli mniejsze prawa. Było to bardzo selektywne – powiedział Peter Norton, historyk na Uniwersytecie Virginii.
Obecnie krytyka budowy autostrad przez centra miast nasila się. – Niestety zamiast łączyć ludzi, projektanci autostrad nas podzielili – stwierdził szef amerykańskiego Departamentu Transportu Anthony Foxx. Te słowa są o tyle istotne, że po raz pierwszy poważna krytyka amerykańskiego programu budowy autostrad, o który opierał się rozwój gospodarczy kraju w XX w., płynie nie z ust akademickich ekspertów, czy aktywistów miejskich, ale ważnego członka prezydenckiej administracji.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.