– Wyzwania stojące przed rynkiem budowlanym to przede wszystkim zapewnienie stabilności oraz przewidywalności. Rozsądna ochrona rynku powinna polegać na faworyzowaniu firm inwestujących np. w edukację branżową – twierdzi prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa Jan Styliński. Zwraca też uwagę na konieczność wspierania eksportu usług oraz wdrażania innowacyjnych technologii.
– Chcemy konkurować z tymi, z którymi jesteśmy w stanie realnie konkurować. Świadoma, ukierunkowana budowa potencjału w firmach wymaga uporządkowania rynku i jego racjonalnej ochrony – przekonuje szef PZPB. Państwo powinno, jego zdaniem,
premiować te firmy, które inwestują w tworzenie miejsc pracy oraz edukację nowych kadr w Polsce, stawiając granice ekspansji „firm teczkowych”.
Małe i średnie przedsiębiorstwa powinny – według Stylińskiego – otrzymać odpowiednie linie finansowania rządowego, zapewniające płynność i pozwalające na leasing sprzętu. Zarówno rząd, jak i samorządy mogłyby też bardziej aktywnie korzystać z instrumentów dostępnych w Prawie Zamówień Publicznych, premiując podmioty współpracujące ze szkołami zawodowymi, technikami czy wydziałami uczelni technicznych. – Dziś część firm zatrudnia absolwentów na własną rękę, ale systemowo nikt tego nie docenia – ubolewa prezes.
Za konieczne uważa też uporządkowanie polityki migracyjnej. – Za chwilę naszą największą bolączką będzie brak kadr. Ukraińscy pracownicy do nas nie wrócą, a ręce do pracy będą nam potrzebne – przestrzega Styliński.
Wsparcie rządowe będzie też – jak twierdzi nasz rozmówca – potrzebne w umiędzynarodowieniu usług budowlanych. – Jako producenci dóbr mamy wprawdzie nadwyżkę, ale nie potrafimy jeszcze eksportować usług. Powinniśmy jednak się tego nauczyć, biorąc pod uwagę otwierające się szanse. Będzie to wymagało przejęcia przez rząd części ryzyka, ale to ryzyko się opłaci: firmy staną się stabilniejsze i będzie im łatwiej rozwijać centra badawczo-rozwojowe. Będą też płaciły większe podatki i tworzyły więcej miejsc pracy – zapewnia.
Unowocześnianie branży będzie ponadto wymagało odejścia od kryterium najniższej ceny. – Wyższe ryzyko wiąże się z wyższą wyceną. Jeśli więc będziemy trzymać się rozwiązań najtańszych, nie będzie nas stać na innowacje – zwraca uwagę szef PZPB. Jak dodaje, rozwiązania takie jak egzoszkielety na razie w Polsce raczkują, ale już się pojawiają.
– Kwestie środowiskowe będą motywowały nas o tyle, o ile będą narzucone przez Komisję Europejską. Będzie to szansa dla nisz w budownictwie i firm, które chcą się w nich specjalizować – przewiduje Styliński. Czynnik środowiskowy będzie wymuszał zmiany w większym stopniu po stronie inwestorów, będą zatem zmieniały się rodzaje realizowanych robót, ale raczej nie sam sposób wykonania usługi. – Nawet jeśli projektujemy daną inwestycję, robimy to w granicach wizji inwestora – nie mamy więc kompletnej swobody. Inwestorzy będą wymagać więcej ocieplania, częstszego stosowania drewna czy prefabrykatów, a także budowy magazynów energii. Nie spodziewam się jednak, żeby ten właśnie element gruntownie przemodelował funkcjonowanie samych firm – uważa nasz rozmówca.
Największe znaczenie spośród wymogów środowiskowych może mieć wdrażanie gospodarki cyrkularnej. – Wykorzystanie odpadów w polskim budownictwie jest dziś bardzo niskie – przyznaje Styliński. W regulujących to przepisach i wytycznych zdarzają się jednak absurdy. – Ziemia z wykopu jest traktowana jak odpad budowlany – podaje przykład prezes.