Płocki koncern postanowił wycofać się z zapowiadanego pod koniec ubiegłego roku udziału w koncesji na składowanie CO2 na Morzu Barentsa. Przyczyną decyzji ma być brak możliwości uzyskania satysfakcjonującej stopy zwrotu z inwestycji. Analizy wykazały bowiem, że potencjał zatłaczania jest niższy niż zakładano, co spowodowałoby wzrost kosztów jednostkowych składowania.
Jak informowaliśmy na łamach “Rynku Infrastruktury” pod koniec ubiegłego roku, Orlen objął za pośrednictwem spółki zależnej PGNiG Upstream Norway 50% udziałów w koncesji na składowanie wychwyconego z procesów przemysłowych dwutlenku węgla na Morzu Barentsa. Pojemność koncesji szacowano na 100 mln ton CO2, co miało umożliwić tłoczenie gazu przez okres 15-20 lat. Wstępny harmonogram zakładał, że rozpoczęcie działalności operacyjnej w ramach przedsięwzięcia będzie mogło nastąpić jeszcze przed końcem dekady. Wartość nakładów inwestycyjnych po stronie PGNiG Upstream Norway szacowano na 1 mld USD.
Jak poinformował wczoraj płocki gigant, po objęciu udziałów w koncesji przeprowadzone zostały szczegółowe analizy geologiczne i geofizyczne. Wykazały one, że faktyczna pojemność koncesji Polaris jest niższa, w efekcie czego potencjał zatłaczania CO2 sytuuje się w dolnej części przedziału 2-6 mln ton rocznie. – Miało to wpływ na ekonomikę całego projektu, w szczególności spowodowało wzrost jednostkowych kosztów składowania – wskazuje koncern w informacji prasowej. W zaistniałej sytuacji Orlen prowadził rozmowy z norweskim partnerem, spółką Horisont Energi, w celu znalezienia rozwiązania, które umożliwiłoby zagwarantowanie satysfakcjonującej stopy zwrotu z inwestycji. Nie przyniosły one jednak rezultatu.
Zatłaczanie CO2 może być coraz bardziej perspektywicznym biznesem z racji zaostrzającej się polityki klimatycznej Unii Europejskiej, która wkrótce obejmie kolejne sektory gospodarki. W przypadku wielu procesów przemysłowych wciąż nie da się uniknąć emisji CO2. Niezależnie od powyższego, wielu dużych emitentów deklaruje ambitne cele w zakresie redukcji emisji CO2, a nawet aspiruje do osiągnięcia neutralności emisyjnej netto w relatywnie nieodległej perspektywie czasowej. Środkiem umożliwiającym osiągnięcie tego celu może być właśnie wychwytywanie, a następnie składowanie CO2 w postaci skroplonej, na przykład w podziemnych kawernach po wydobyciu gazu ziemnego i ropy naftowej. W przyszłości CO2 mógłby zostać ponownie wydobyty i wykorzystany w różnego rodzaju procesach przemysłowych.
W ramach wspólnego przedsięwzięcia Horisont Energi i PGNiG Upstream Norway zakładano, że norweski partner składowałby w koncesji Polaris CO2 wychwycony z produkcji amoniaku. Część pojemności byłaby udostępniana partnerom zewnętrznym, natomiast operatorem koncesji miała być spółka zależna płockiego koncernu, wchodząca w jego skład od 2022 roku, w którym miała miejsce fuzja z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem. Wśród podmiotów zainteresowanych zatłaczaniem wychwyconego i skroplonego CO2 należy wymienić podmioty z sektora chemicznego, na przykład nawozowego, rafineryjnego i petrochemicznego, czy produkcji materiałów budowlanych, a także metalurgicznego.
Orlen wskazuje, że pozostaje wciąż zainteresowany jest rozwojem segmentu Carbon Capture Storage, dążąc do uzyskania zdolności zatłaczania lub zagospodarowania 3 mln ton CO2 rocznie w perspektywie 2030 roku. Wchodząca w skład grupy kapitałowej Orlen spółka Lotos Petrobaltic deklaruje, że już w najbliższych kilku latach będzie możliwe zatłaczanie CO2 do kawern po wydobyciu węglowodorów na Morzu Bałtyckim. Projekty w tym obszarze umożliwią redukcję emisji CO2 w ujęciu netto o 25% do 2030 roku w porównaniu z rokiem 2020, która została zadeklarowana w aktualnie obowiązującej strategii.