Polskie spółki Skarbu Państwa chcą powierzyć budowę infrastruktury krytycznej firmom spoza Unii Europejskiej. Takie postępowanie spotyka się z negatywną oceną polskiego środowiska budowlanego. Dr Damian Kaźmierczak, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, uważa, że jest to „igranie bezpieczeństwem naszego państwa”.
Gaz-System na początku kwietnia
podpisał umowę z konsorcjum GAP İnşaat Yatırım Ve Dış Ticaret, Unitek İnşaat Sanayi Ve Ticaret i Fabe Polska na wykonanie nabrzeża i gazociągu podmorskiego na Zatoce Gdańskiej, które umożliwią obsługę jednostki FSRU, a
blisko budowy bloku gazowo-parowego w Kozienicach, za który odpowiada Enea, jest firma Çalık Enerji. Obie firmy należą do grupy kapitałowej Çalık Holding.
Decyzje te są krytykowane przez część ekspertów, którzy obawiają się powierzenia budowy infrastruktury krytycznej w ręce firm spoza Unii Europejskiej. Zwróciliśmy się z pytaniem do obu spółek o wyjaśnienie, co w głównej mierze skłoniło je do wybrania tureckich wykonawców, jednak do dziś (stan na 9 kwietnia; po publikacji artykułu otrzymaliśmy komentarz Gaz-Systemu, który można przeczytać -
TUTAJ) nie otrzymaliśmy odpowiedzi. O ocenę tych ruchów poprosiliśmy natomiast dr Damiana Kaźmierczaka z PZPB.
Firmy z państw trzecich zagrożeniem dla polskiego rynku?
Wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa wskazuje, że beztroskie wpuszczanie przez państwo firm spoza Unii Europejskiej na polski rynek zamówień publicznych, wzbudza u niego wyjątkowy niepokój, jednak zaznacza, że nie chodzi mu o to, by całkowicie wykluczyć te firmy, a współpracować z nimi z większą rozwagą.
– Moim celem nie jest całkowite zamknięcie naszego rynku dla podmiotów zewnętrznych, lecz pilne uporządkowanie dostępu do niego dla firm z państw trzecich. Od kilkunastu lat nasze instytucje publiczne przyjmują każdego wykonawcę, który zaoferuje najniższą cenę, bez jakiejkolwiek weryfikacji jego zaplecza wykonawczego i finansowego. Takie beztroskie podejście naraża nasz budżet na wielomiliardowe straty, o czym już kilkakrotnie mieliśmy okazję się przekonać – przekonuje ekspert.
Na potwierdzenie swojej tezy przytacza przykład chińskiej firmy Covec, która w 2011 roku nie dokończyła budowy kluczowego odcinka A2 przed mistrzostwami Europy w piłce nożnej, które w 2012 roku odbywały się w Polsce i na Ukrainie. Wspomina również zerwanie przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad kilku kontraktów z włoskimi firmami, które okazały się nieprzygotowane do realizacji zleceń.
– Ponadto pamiętajmy, że – wbrew powszechnej opinii – doświadczenie zdobyte przy budowie obiektów infrastrukturalnych w Afryce czy Azji Centralnej nie może być wprost przeniesione na grunt Polski. Budowa skomplikowanych obiektów infrastrukturalnych wymaga znajomości lokalnego rynku i nie może być realizowana z marszu, bez wieloletnich przygotowań – dodaje.
W związku z tym Damian Kaźmierczak apeluje, by w przypadku wpuszczania wykonawców spoza Polski na nasz rynek robić to z rozwagą, „tylko w obszarach, w których krajowym firmom rzeczywiście brakuje kompetencji, na przykład w wąskich specjalizacjach budownictwa przemysłowego – oraz po postawieniu tym firmom minimalnych wymagań dotyczących posiadanego sprzętu i kadry”.
Na szali bezpieczeństwo Polski
W odniesieniu do sytuacji z kontraktem podpisanym przez Gaz-System, wiceprezes PZPB nie kryje swojego zdziwienia decyzją spółki.
– Naprawdę trudno mi zrozumieć, dlaczego Gaz System odrzuca oferty kilku największych firm budowlanych w Polsce, a budowę terminala FSRU powierza mało znanym w naszym kraju wykonawcom z Turcji – mówi.
Powołując się na zestawienie Engineering News Record, informuje, że roczne obroty GAP – lidera tureckiego konsorcjum – oscylują wokół miliarda złotych, co plasowałoby firmę poza pierwszą 20 największych spółek budowlanych w Polsce.
– Mój głęboki sprzeciw budzi oddawanie budowy polskiej infrastruktury krytycznej małym wykonawcom spoza UE, którzy nie mają rozwiniętego zaplecza w Polsce, zamiast angażowania w proces inwestycyjny czołowych wykonawców z kraju, którzy dysponują odpowiednimi kompetencjami i zapewniliby państwu większą kontrolę nad przebiegiem inwestycji energetycznych – argumentuje Kaźmierczak, dodając, że „w Polsce są firmy, które potrafią i chcą współtworzyć nasze narodowe projekty strategiczne, ale z niewiadomych powodów nasze państwo zleca ich budowę małym spółkom z Turcji, Kazachstanu czy Chin”.
Jego zdaniem taka sytuacja jest precedensowa w całej Europie.
– Uważam, że igramy w ten sposób bezpieczeństwem naszego państwa – ostrzega.
Decyzje infrastrukturalne dowodem na państwowy bałagan?
W dyskusji wobec decyzji spółek Skarbu Państwa część osób wyciągała argumenty, że takie decyzje mogą być podyktowane szerszą współpracą pomiędzy Polską i Turcją dotyczącą chociażby kwestii bezpieczeństwa narodowego poprzez sprowadzenie tureckiego wojskowego sprzętu. Z taką narracją Damian Kaźmierczak zdecydowanie się nie zgadza.
– Zupełnie nie przekonują mnie naiwne argumenty, jakoby wybór Turków na wykonawcę FSRU miał być elementem misternej gry polskiego rządu wokół budowy nowej architektury bezpieczeństwa w regionie Europy Środkowo-Wschodniej i wstępem do polsko-tureckiego sojuszu – uważa przedstawiciel PZPB.
Swoją opinię popiera trzema konkretnymi argumentami.
– Po pierwsze, nasze państwo wielokrotnie dowiodło, że nie potrafi prowadzić takich rozgrywek. Po drugie, kwestia wpuszczania firm tureckich, kazachskich i chińskich na polski rynek zamówień publicznych nie jest niczym nowym – rozpoczęła się na długo przed wybuchem wojny na Ukrainie. Po trzecie – tych samych Turków, którym Gaz System zleca budowę FSRU, chwilę wcześniej wyrzucił z przetargu na inny fragment tego samego projektu Urząd Morski w Gdyni – jak donoszą media – po negatywnej rekomendacji ABW – wymienia.
Dodaje, że jeśli sytuacja związana z UM w Gdyni jest prawdziwa, to jest to „niezbity dowód na bałagan w strukturach naszego państwa, gdzie prawa ręka nie wie, co robi lewa”.
W związku z tą sytuacją apeluje, by polscy politycy jak najszybciej wprowadzili odpowiednie
zmiany w Prawie zamówień publicznych, które uwzględnią wyrok TSUE w sprawie dostępu podmiotów zagranicznych do unijnego rynku zamówień publicznych w polskim porządku prawnym.
– Dzięki temu zamawiający zyskają skuteczne narzędzia prawne, które z jednej strony pozwolą nam odzyskać kontrolę nad polskim rynkiem zamówień publicznych, a z drugiej ułatwią urzędnikom premiowanie krajowych wykonawców i kierowanie się zasadą patriotyzmu gospodarczego, która jest naszemu aparatowi państwowemu całkowicie obca – podsumowuje.