Wojna na Ukrainie sprawiła, że Polskę opuściło wielu budowlańców z tego kraju i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle wrócą. Spowolnienie w sektorze chwilowo ogranicza zapotrzebowanie na pracowników, ale po 2023 ten problem będzie tylko narastał. Firmy już teraz szukają ludzi w Turcji, Gruzji czy Turkmenistanie.
Liczba cudzoziemców zatrudnionych na polskich budowach zaczęła szybko rosnąć od roku 2015. Od samego początku ich znaczną część stanowili pracownicy z Ukrainy. W roku 2018 ich liczba przekroczyła 344 tys. przy ponad 57,6 tys. budowlańców w z innych krajów. W roku 2019 na polskich budowach pracowało już niemal 370 tys. Ukraińców. Ze względu na pandemię COVID-19 ich liczba spadała do 308 tys. w roku 2020, ale już w kolejnym roku urosła do niemal 373 tys. W 2021 r. po raz pierwszy liczba obywateli innych państw pracujących na polskich budowach przekroczyła 107 tys. Łącznie było to niemal 0,5 mln cudzoziemców legalnie zatrudnionych na polskich budowach.
Ukraińcy na wojnie
Ogromną zmianę przyniósł 2022 r. i całkowitą zmianę sytuacji. Wielu Ukraińców wróciło bronić swojego kraju przed rosyjską agresją i w Polsce zostało ich nieco poniżej 127 tys. – to liczba poniżej roku 2015. Zwiększyła się za to do ponad 147 tys. liczba zatrudnionych legalnie na polskich budowach cudzoziemców z innych państw. Ogółem liczba cudzoziemców na polskich budowach spadła w 2022 r. względem okresu poprzedniego o 43%.
– Zmiana wynika głównie z sytuacji na Ukrainie i hamowania rodzimego budownictwa, a co za tym idzie mniejszego zapotrzebowania na pracowników ogółem. Wpływ wojny w Ukrainie doprowadził do istotnych zmian w strukturze cudzoziemców pod względem kraju pochodzenia. Liczba pracowników z Ukrainy spadła o 66 proc., podczas gdy liczba pracowników z innych państw wzrosła o ok. 37% – zaznacza dr Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB).
– Skala odpływu ukraińskich pracowników z powodu wojny jest większa niż wynika to z hamowania polskiego budownictwa w 2022 r. Jednocześnie dekoniunktura inwestycyjna sprawia, że ubytek ukraińskich pracowników nie jest dla firm budowlanych tak dotkliwy, jak obawiano się tego w marcu czy kwietniu ubiegłego roku. Niedobór kadry z Ukrainy prawdopodobnie będzie coraz bardziej odczuwalny po 2023 r., kiedy mocniej ruszą inwestycje publiczne i dojdzie do ożywienia w segmencie prywatnym – tłumaczy Kaźmierczak.
Dodaj przy tym, że sytuacje w Polsce dodatkowo może skomplikować rozpoczęcie odbudowy Ukrainy – wtedy to na tym rynku będzie potrzebna ogromna liczba pracowników i można założyć, że wielu z nich nie wybierze placów budowy w naszym kraju, bo będzie chciało uczestniczyć w odbudowie swojej ojczyzny.
Więcej pracowników z Azji
Spośród innych narodowości na polskich budowach w 2022 r. licznie reprezentowani byli Białorusini (ok. 54 tys.) i Gruzini (ok. 35 tys.). Największe wzrost odnotowano w przypadku państw azjatyckich. Na czwartym miejscu znaleźli się Turcy, których na krajowych budowach pracowało już ok. 12 tys. W przypadku pozostałych państw liczby nie były już tak istotne, ale wrażenie robiła skala wzrostu rok do roku. I tak budowlańców z Turkmenistanu przybyło ok. 400%, z Indii o ponad 200%, a z Bangladeszu o ponad 100%.
– Z powodu deficytu kadry z Ukrainy w 2022 r. polskie firmy posiłkowały się pracownikami z innych państw. Daje to pewną wskazówkę, z jakich kierunków przedsiębiorstwa będą pozyskiwały pracowników, jeżeli na polskim rynku budowlanym zacznie brakować Ukraińców. Będą to głównie Białoruś i region Kaukazu (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan), ale także Turcja, Mołdawia, Azji Centralna (Uzbekistan, Tadżykistan, Turkmenistan) i Azji Południowa (Indie, Bangladesz) – zaznacza ekonomista.
To oczywiście rodzi przed polskim sektorem budowlanym ogromne wyzwania. Z jednej strony rząd, jeśli będzie chciał utrzymać tempo realizacji inwestycji, będzie musiał się zdecydować na uproszczenie procedur wydawania zezwoleń na pracę oraz rozszerzyć listę państw, z których pracownicy będą mogli rozpocząć w Polsce pracę na podstawie oświadczeń o powierzeniu wykonywania pracy cudzoziemcowi.
Z drugiej zaś strony firmy będą musiały się nauczyć jak radzić sobie z rosnącą liczbą pracowników mówiących mało znanymi w Polsce językami i zakorzenionych w zupełnie innej kulturze. W przypadku naszych wschodnich sąsiadów z Białorusi czy Ukrainy nie było to wielkim wyzwaniem.
O tym, że już niedługo problem braku pracowników, może stać się palącym problemem
mówił niedawno Piotr Kledzik, prezes zarządu PORR. – Polska będzie wtedy musiała otworzyć się na imigrantów zarobkowych z bardziej, niż dotąd, egzotycznych kierunków – mówił.
Brak rąk do pracy na budowach to nie jest niestety jedyny problem kadrowy. Znaczącym wyzwaniem jest także poszukiwanie specjalistów wysoko wykwalifikowanych – ich sprowadzenie z zagranicy jest zdecydowanie trudniejsze, muszą bowiem nie tylko znać dobrze język (polski czy chociaż angielski) by móc sprawnie współpracować z krajowymi zespołami, ale także mieć formalnie potwierdzoną wiedzę i uprawnienia. To jednak temat na osobny artykuł.