Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Maciej Bando ocenił, że do 2030 roku Polska nie będzie potrzebowała drugiego pływającego gazoportu oprócz tego, który ma zostać uruchomiony na przełomie 2027 i 2028 roku, zapewniając zdolności regazyfikacyjne LNG do 6,1 mld m3 gazu ziemnego. Wcześniej zainteresowanie importem surowca z Polski wyrażali Czesi, którzy jednak ostatecznie postawili na partnerstwo z Niemcami, które rozbudowują infrastrukturę importu LNG w imponującym tempie.
Jak informowaliśmy na łamach “Rynku Infrastruktury” w ostatnich tygodniach, po zmianie władzy w grudniu 2023 roku przesądzona jest kontynuacja projektu budowy pływającego terminala LNG, który powstanie w Zatoce Gdańskiej 3 kilometry od wybrzeża w rejonie gdańskiego portu morskiego.
Decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla inwestycji wydał Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Gdańsku. Wybrano także armatora, który będzie czarterował Gaz-Systemowi jednostkę FSRU (ang. Floating Storage Regasification Unit). Będzie nim japońska spółka Mitsui O.S.K. Lines.
Część inwestycji związanych z pływającym terminalem LNG będzie współfinansowana z funduszy europejskich w ramach Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności. Dotyczy to rozbudowy systemu gazociągów przesyłowych pomiędzy Gdańskiem a centralną częścią kraju.
Maciej Bando, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej oraz wiceminister klimatu i środowiska, zapowiedział, że koszt całego przedsięwzięcia wyniesie 4,7 mld zł.
Realizacja inwestycji jest uzasadniona prognozowanym rosnącym zapotrzebowaniem na gaz ziemny, na co istotny wpływ ma proces transformacji energetycznej. Rozwój odnawialnych źródeł energii jest bowiem dużym wyzwaniem dla stabilności Krajowego Systemu Elektroenergetycznego, który wymaga w zaistniałej sytuacji większych rezerw mocy o wysokiej dyspozycyjności. Takimi rezerwami są dziś przeważnie wysokosprawne bloki gazowo-parowe.
Bando: Nie będzie rozbudowy przed 2030 rokiem
100% przepustowości planowanej jednostki FSRU w Zatoce Gdańskiej zarezerwował ORLEN, który po połączeniu z PGNiG w 2022 roku jest jego sukcesorem w charakterze de facto monopolisty na polskim rynku gazowym. Gaz-System rozważał także wyczarterowanie drugiej, nieco jednostki, która zapewniłaby zdolność regazyfikacji LNG do 4,5 mld m3 gazu ziemnego. Przeprowadzona procedura Open Season nie wykazała jednak wystarczającego zainteresowania rynku. Zdaniem wiceministra Macieja Bando Polska nie będzie potrzebowała drugiej jednostki FSRU przynajmniej do 2030 roku.
– Polska nie będzie musiała rozbudowywać pływającego tankowca FSRU do regazyfikacji skroplonego gazu ziemnego, który ma powstać w Gdańsku przed 2030 rokiem, ze względu na niższy popyt na paliwo – powiedział Maciej Bando w wypowiedzi dla Agencji Reuters. Niewykluczone, że na “niższy popyt na paliwo” wpłynęła decyzja czeskiego rządu, który pomimo wstępnego zainteresowania zwiększeniem importu gazu ziemnego z Polski ostatecznie postawił na dostawy z Niemiec.
Czesi stawiają na wzrost importu gazu ziemnego z Niemiec
Jak informowaliśmy na łamach “Rynku Infrastruktury” w poprzednim miesiącu, Niemcy błyskawicznie rozbudowują infrastrukturę importu LNG. Jest to możliwe dzięki specustawom, co wydatnie skraca cały proces inwestycyjny. To pierwsza przyczyna, dla której Czesi mogli zdecydować się na partnerstwo z Niemcami w tym obszarze. Drugą możliwą przyczyną jest niska przepustowość istniejących połączeń międzysystemowych polskiego i czeskiego systemu gazociągów przesyłowych.
Od lat istnieje koncepcja budowy nowego interkonektora Stork II, który połączyłby okolice Kędzierzyna-Koźla z okolicami Nowego Jiczyna. Konieczność realizacji tej inwestycji mogłaby jednak wydłużyć perspektywę dostaw gazu ziemnego z Polski na dużą skalę o kolejne kwartały, a nawet lata, nawet w przypadku szybkiego podjęcia decyzji politycznej przez obie zainteresowane strony.