Przemysław Przybylski
Podstawą artykułu są wypowiedzi pana Tomasza Kułakowskiego, który przedstawiany jest jako niezależny ekspert branży lotniczej. Czytelnikom należy się wyjaśnienie, że pan Kułakowski do czerwca 2008 r. pełnił funkcję dyrektora sprzedaży i marketingu na Europę Środkowo-Wschodnią w linii Ryanair i zabiegał o preferencyjne stawki na lotnisku w Warszawie. Zarządzające lotniskiem przedsiębiorstwo Porty Lotnicze nie ugięło się presji przewoźnika, w przeciwieństwie do władz wielu innych portów w Europie, które płacą Ryanairowi za „promocję”.
Bazując na opiniach eksperta autor tekstu dowodzi, że warszawskie lotnisko jest jednym z najdroższych w Europie. Na potwierdzenie tej tezy przytacza dane z 2006 r., które są równie aktualne jak i wiedza Tomasza Kułakowskiego na ten temat. Wyjaśniam więc, że obecnie lotnisko Chopina należy do najtańszych portów w Europie i oferuje przewoźnikom całą gamę zniżek i rabatów (np. za uruchomienie nowego dalekodystansowego połączenia linia lotnicza może być zwolniona z 99 proc. opłaty przez okres dwóch lat). Można to łatwo sprawdzić korzystając z niezależnego portalu analitycznego www.airportcharges.com, który gromadzi i porównuje dane o wysokości opłat lotniskowych z tysiąca portów lotniczych na całym świecie.
Nie jest również prawdą, że po wycofaniu się Ryanaira i easyJeta zniknęła możliwość taniego latania z Warszawy. Obecnie na Lotnisku Chopina regularnie operuje czterech przewoźników lowcostowych, w tym Wizz Air – największa tania linia na polskim rynku, którzy w 2010 r. obsłużyli w Warszawie blisko 1,5 mln pasażerów (to mniej więcej tyle, ile wyniósł cały ruch na lotniskach w Poznaniu lub Wrocławiu).
Wmawianie czytelnikom, że cena biletów lotniczych zależy od polityki portu lotniczego jest czystą manipulacją. Cena – oczywiście po uwzględnieniu kosztów – zależy przede wszystkim od polityki cenowej linii lotniczej i popytu na danym kierunku. Udział wszystkich opłat lotniskowych w cenie biletu wynosi jedynie około 4 proc. Operator portu lotniczego nie ma również żadnego wpływu na ceny paliwa sprzedawanego przez niezależny podmiot gospodarczy.
Chciałbym ponadto wyjaśnić, że lotnisko w Modlinie powstaje z inicjatywy Portów Lotniczych, które są dziś jednym z czterech udziałowców spółki budującej ten port. Jeszcze przed powołaniem spółki Porty Lotnicze sfinansowały opracowanie całej potrzebnej do budowy dokumentacji technicznej i uzyskały stosowne pozwolenia. Założeniem budowy portu w Modlinie od początku była obsługa tanich linii lotniczych w niższym standardzie, niż ten, który oferowany jest na Lotnisku Chopina. Oba porty mają się wzajemnie uzupełniać w swojej ofercie, a nie rywalizować. Przedstawianie ich jako konkurencji świadczy o niezrozumieniu przez autora tej koncepcji i błędnej ocenie rozwoju rynku.
Nie mogę także pozostawić bez komentarza kilku błędów logicznych tekstu red. Stysiaka. O ile we wstępie (leadzie) swojego artykułu pisze, że „Modlin pozyskał już Ryanaira”, to w dalszej części tekstu informuje, że negocjacje wciąż trwają. Tytuł artykułu, który brzmi „Warszawskie Okęcie omijają podróżni” przeczy danym przedstawionym w treści o 8,7 mln pasażerów obsłużonych w porcie w 2010 r. Sprostowania wymaga też błąd dotyczący nazwy lotniska. „Okęcie” od blisko dwóch lat nie jest oficjalną nazwą warszawskiego portu. Właściwa nazwa brzmi: „Lotnisko Chopina w Warszawie”.